Zakończył się pierwszy sezon MKS-u FunFloor Lublin pod wodzą Edyty Majdzińskiej. Z trenerką biało-zielonych rozmawialiśmy o tym, co udało się zrobić, co zawiodło i czego możemy spodziewać się w przyszłości.

Za nami sezon zakończony brązowym medalem dla MKS-u FunFloor Lublin. Teraz, gdy opadł już kurz, można wskazać główne przyczyny takiego wyniku?

Wynik sportowy w tym sezonie to temat bardzo złożony. Składa się na niego wiele elementów. Należałoby rozdzielić to zagadnienie na dwie części: występy w Lidze Europejskiej i Superlidze Kobiet. W odniesieniu do rozgrywek kontynentalnych trzeba powiedzieć, że to był udany rok po dwóch latach nieobecności w pucharach. Jako trener dużą wagę przykładam do analizy gry i funkcjonowania najlepszych drużyn w Europie. Staram się wdrożyć do gry naszej ekipy wiele różnych elementów. Mecze z grupowymi rywalami pokazały nam, że obraliśmy prawidłowy kierunek pracy z zespołem. Szybsza piłka ręczna w atakach pośrednich, w organizacji powrotu do obrony, czy w grze defensywnej to elementy, które funkcjonowały i były skuteczne w wielu sytuacjach meczowych. Przypomnijmy, że rywalizowaliśmy z zespołami, które zakończyły te rozgrywki na podium. Doświadczenie zebrane po tych rozgrywkach związane było nie tylko z poziomem sportowym, ale całych szeregiem logistycznych wyzwań, z którymi zderzały się zawodniczki. Wiele dziewczyn po raz pierwszy doświadczyło mikrocyklu treningowego z dwoma meczami w tygodniu. Do tego doszły podróże i zmiany miejsc zamieszkania. W przyszłości to zaprocentuje podniesieniem poziomu sportowego naszych piłkarek. Udział w Lidze Europejskiej dał mi świadomość, w których aspektach powinniśmy poprawić grę i czego nam jeszcze brakuje, by wygrywać z najlepszymi.

Zdajemy sobie sprawę z tego, że wynik sportowy w Superlidze znacznie odbiega od oczekiwań. Zdawałoby się, że pierwsza runda rozgrywek to dobry prognostyk przed dalszą częścią sezonu. W tym czasie graliśmy z dobrą efektywnością. Skuteczność rzutowa w tym okresie to 68.2%. Ilość przeprowadzonych kontrataków to 32 na mecz ze średnią 13.8 bramek. 17 pozyskanych piłek w obronie w każdym z tych spotkań, czy skuteczność bramkarek na poziomie 39.9%. To dobre statystyki. Niestety druga i trzecia runda były znacznie słabsze. Każdy z tych parametrów był znacznie obniżony. Straciliśmy punkty z Gnieznem i Koszalinem. Rezultaty tych spotkań wyraźnie zaważyły na końcowym układzie tabeli. To był trudny czas, w którym łączyliśmy grę między Polskę, a Europę. Do rozgrywek europejskich podeszliśmy bardzo poważnie. Nie chcieliśmy odpuszczać żadnego meczu. Czwarta runda była bardzo emocjonująca. Zespół sportowo wyglądał lepiej. W kluczowych momentach decydujących spotkań zabrakło nam koncentracji w końcówkach meczów.

Nie pomogły też liczne urazy.

Jedną z głównych przyczyn niesatysfakcjonującego wyniku sportowego była bardzo duża ilość kontuzji, która towarzyszyła nam w trakcie trwania całego sezonu. Wyraźnie trzeba podkreślić, że nie zagraliśmy ani jednego meczu w optymalnym składzie. Podsumowując sezon, w drużynie było 15 kontuzji, po których zawodniczki nie były zdolne do gry na dłuższy czas. Nie ukrywam, że było to dla nas duże zaskoczenie. Oczywiście wiadomo, że piłka ręczna to gra, w które zdarzają się urazy, ale na tle innych drużyn ta ilość urazów u nas miała szczególne znaczenie. Już w okresie przygotowawczym zmuszeni byliśmy do zmiany planów personalnych na kluczowych pozycjach. Przykładem może być Dominika Więckowska, która z konieczności grała jako obrotowa. Szczególna rotacja na tej pozycji miała wpływ na organizację gry. Tylko zawodniczki grające na dwóch pozycjach, prawoskrzydłowe i środkowe rozgrywające, rozegrały cały sezon bez pauz w grze. Wiemy, jaki to ma wpływ na przebieg całego sezonu. Brak dobrej współpracy dwójkowej, „timingu”, czucia zespołowego tempa. To wszystko przekłada się na poziom gry. Często zawodniczki po urazie potrzebują czasu na wkomponowanie się w zespół i system gry. To także ma duże znaczenie. Podsumowując, mimo tak dobranego składu plaga kontuzji uniemożliwiła nam pokazanie pełnych możliwości i wydobycia potencjału z drużyny.

Zmiany w zespole przyniosły oczekiwany skutek?

Podejmując pracę w MKS FunFloor Lublin zdawałam sobie sprawę, że czeka nas dużo zmian. Założyłam, że będzie to wymagało wiele pracy i cierpliwości. Wiedziałam, że będzie to trudne też dla zespołu. Każda zmiana wymaga czasu. Zarówno prezes Tomasz Lewtak, jak i ja, traktujemy ten projekt jako długofalowy. Chcemy stworzyć solidne fundamenty, które będą w przyszłości owocować. Zmiany w każdym aspekcie towarzyszyły dziewczynom cały sezon. Zdaję sobie sprawę, że to wymagało adaptacji, co nie zawsze przychodziło z łatwością. Kiedy jednak robić te zmiany, jak nie w pierwszym sezonie mojej pracy? Przebudowa zespołu to nie tylko zmiana stylu gry i organizacji drużyny, ale również nowych zasad życia pozatreningowego. Uważam, że ten czas był bardzo potrzebny. Wpłynął na podniesienie świadomości zawodniczek i profesjonalizmu drużyny.

Kibice i obserwatorzy zwracali po sezonie i w jego trakcie uwagę na przygotowanie fizyczne i mentalne zespołu. Czy te elementy miały szczególne znaczenie?

Te dwa elementy bardzo mocno wpływają na osiągane założenia i cele. Trzeba jednak zaznaczyć, że nie tylko to generuje sukces sportowy. Wszystkie elementy, które nie grają, mają swoje konsekwencje. Przygotowanie mentalne w tym sezonie stanowi złożony temat. Mam poczucie, że dla większości zawodniczek ten sezon był pełen nowości w niemal każdym aspekcie. Przygotowanie taktyczne, technika, wymagania, plan tygodniowego mikrocyklu. Te wszystkie elementy plus wiele nowych sytuacji sprawiały, że mogły pojawiać się trudności. Trudności jednak kształtują zawodnika. Kształtują charakter. Jestem przekonana, że miniony sezon w tym aspekcie dobrze wpłynie na zespół. To będzie dla nas dobra lekcja także w rozumieniu mentalności. Dziewczyny będą twardsze i silniejsze. Oczywiście niejednokrotnie udowadniałyśmy, że potrafimy wychodzić mentalnie z różnych opresji. Bywało jednak różnie. Raz było lepiej, a raz gorzej. Nie ukrywamy tego. Wpływ na to miało bardzo wiele elementów. Nie pomagały ciągłe rotacje personalne, czy kontuzje, których było bardzo dużo. Fakt, że zespół był bardzo szeroki również powodował pewne zawirowania. Jak najbardziej jednak mam nadzieję, że wyciągniemy z tego lekcję na przyszły sezon.

Problemy w przygotowaniu motorycznym szczególnie były widoczne w drugiej i trzeciej rundzie. To był problem bardzo namacalny. Na pewno musimy zdecydowanie poprawić kilka elementów w tej sferze. Szczególnie w sytuacjach, w których mamy dwa mecze w tygodniu. To ważne zagadnienie do analizy dla nowego trenera przygotowania motorycznego.

Jak ostatnie zmiany w sztabie szkoleniowym ocenia jego szefowa?

Bardzo bym chciała, by nasz zespół z roku na rok rozwijał się w każdej płaszczyźnie. Stąd decyzja o zatrudnieniu dwóch nowych współpracowników. To osoby na pozór niewidoczne. Odpowiadają jednak za bardzo ważne dla drużyny kwestie. Mam nadzieję, że pomogą nam podnieść poziom profesjonalizmu w klubie i wszyscy na tym skorzystają.

Nowym trenerem przygotowania motorycznego będzie Konrad Szczukocki. To trener, który współpracował wcześniej z superligowymi klubami mężczyzn i kobiet. Aktualnie swoją pracą wspomaga młodzieżowe reprezentacje mężczyzn w piłce ręcznej. Liczę na to, że jego doświadczenie pomoże nam poprawić poziom przygotowania motorycznego naszej ekipy. To bardzo ważny element w piłce ręcznej. Trudno rywalizować na najwyższym poziomie bez optymalnej motoryki. Wierzę, że trener Szczukocki pomoże nam w oszlifowaniu tego aspektu.

Wojciech Pogorzelec jest naszym nowym fizjoterapeutą. Również jest bardzo doświadczony. Pracował wcześniej między innymi z piłkarzami i piłkarkami ręcznymi. Myślę, że jego obecność w klubie umożliwi nam jeszcze szybszą regenerację po ciężkich treningach i meczach. Nie bez znaczenia jest też usprawnienie procesu powrotu po urazach.

Jakie elementy na przestrzeni minionego sezonu udało się w zespole poprawić?

Bardzo ważnym sukcesem drużyny był awans do fazy grupowej Ligi Europejskiej. Tam w konfrontacjach z bardzo dobrymi zespołami MKS grał, jak równy z równym. Rumuńska CS Gloria Bistrița-Năsăud to zespół, który zakończył turniej na drugim miejscu, a podium zamknęło francuskie Les Neptunes de Nantes. To byli nasi grupowi rywale, a na ich tle nasza drużyna wypadła bardzo solidnie. Musimy sobie zdać sprawę, że w kontekście poprzednich dwóch sezonów, w których nie udało się awansować do rozgrywek europejskich, to jest postęp.

W porównaniu do poprzednich sezonów gołym okiem widać, że zespół gra szybszą piłkę ręczną. Przełożyło się to między innymi na ilość skutecznych kontrataków pośrednich. Oczywiście to szybsze granie nie zawsze było zrealizowane dobrze. To jest jednak proces długofalowy. Jeśli chcemy osiągnąć wysoki europejski poziom, to warto było te zmiany wprowadzić. To dobry początek. Będziemy kłaść nacisk na ten element w przyszłym sezonie.

Zespół bardzo rozwinął się też w grze defensywnej. Wprowadzenie zasad poszczególnych formacji „dwójkowych” niejednokrotnie było skuteczne. Widać to było wyraźnie właśnie w meczach Ligi Europejskiej. W każdym z tych spotkań pozyskaliśmy piłkę 10 do 13 razy. To przełożyło się na wysoki wskaźnik gry w obronie. Niestety kontuzje nie pozwalały na ciągły rozwój tej formacji.

Ten postęp widać też w statystykach. Rzuciliśmy wprawdzie tylko 36 bramek więcej niż w poprzednim sezonie. Straciliśmy ich już jednak niemal 80 mniej. Choć zajęliśmy trzecie miejsce, a w ubiegłym sezonie zespół był drugi, to tym razem zdobyliśmy jeden punkt więcej. Oczywiście wciąż nas to nie satysfakcjonuje, ale „progres” jest niezaprzeczalny.

Patrząc na zespół indywidualnie, widać olbrzymi postęp na pozycji prawego skrzydła. Magda Balsam zdobyła 147 goli przy skuteczności sięgającej niemal 75%. Daria Szynkaruk trafiła do siatki 86 razy, zachowując skuteczność na poziomie 70%. Obie zawodniczki były ważnymi ogniwami w ataku. Rywalizacja na tej pozycji podniosła poziom sportowy obu graczy.

Kolejnym elementem w planie na ten sezon był rozwój młodych zawodniczek. Widzę w tym perspektywę i szansę na jeszcze lepsze efekty w przyszłości. Stawianie na młode zawodniczki niejednokrotnie wiąże się z ryzykiem popełnienia błędu przez taką piłkarkę. To doświadczenie jednak zaprocentuje. Takie zawodniczki, jak Magda Więckowska, Michalina Pastuszka, czy Paulina Wdowiak dostawały w tym roku wiele szans. Magda zdecydowanie zalicza ten sezon do udanych. Zabrakło jej jednego gola do równej setki zdobytych bramek. Zwiększyła też ilość zadań podejmowanych w ataku. Oprócz rzutów z drugiej linii, z których jest znana, dołożyła inne rozwiązania techniczno-taktyczne. Michalina jest jedną z trzech najskuteczniejszych dwudziestolatek w lidze, a Paulina to bramkarka krajowego TOP3. Każda zawodniczka zrobiła postęp. To jest dla mnie widoczne i wierzę, że będzie miało pozytywne przełożenie na przyszłość.

Chcąc budować dobry zespół, konieczna jest praca, która na co dzień nie jest widoczna. Ta praca jest ważnym elementem tworzenia drużyny o wysokim poziomie sportowym. Wprowadzono w tym sezonie wiele zmian, które podniosły profesjonalizm funkcjonowania drużyny. Począwszy od zmian organizacyjnych, czy monitorowania treningu, po odnowę biologiczną. To fundamenty pod budowę solidnego zespołu. Bez tej pracy nie byłoby szans na efekty w przyszłości.

Jak sztab ocenia transfery dokonane przed minionym sezonem? Choć większość nowych zawodniczek, będzie wciąż częścią zespołu, to Sara Kovarova i Karolina Wicik odchodzą po zaledwie jednym sezonie. Były to nietrafione ruchy?

Wspomniane zawodniczki od początku sezonu walczyły z poważnymi kontuzjami. Karolina Wicik praktycznie cały sezon poświęciła na powrót do pełnego zdrowia. Przychodząc do MKS-u miała konkretne zadania. Jej kontuzja uniemożliwiła realizację naszego planu. Bardzo żałuję, bo przez tę sytuację musieliśmy zmienić warianty w defensywie i ataku. Podobna sytuacja dotyczy Sary Kovarovej. Mieliśmy wspólny plan na tę zawodniczkę. Niestety uraz w okresie przygotowawczym ten plan pokrzyżował. Takie sytuacje się jednak zdarzają. Piłka ręczna to urazowy sport. Gdy Sara wróciła do pełnej dyspozycji, miała bardzo dobry moment. Kolejny uraz kolana nie pozwolił jej niestety na rozwinięcie skrzydeł. W ostatnim meczu w Lubinie pokazała się jednak z dobrej strony. Mam nadzieję, że w przyszłości tę zawodniczkę będą omijały urazy, bo widzę w niej olbrzymi potencjał. Wierzę, że w przyszłości bardzo się rozwinie. Obu zawodniczkom życzę powodzenia w kolejnych sezonach.

Nie powinniśmy mówić o nietrafionych kontraktach. Bardzo rzadko będziemy w stu procentach usatysfakcjonowani ruchami transferowymi. Tak się dzieje w sporcie zawodowym. Szczególnie w przypadku zawodniczek z zagranicy. Ważną rolę tu odgrywa mentalność i samopoczucie graczy. Czasami warto poczekać dłużej na aklimatyzację, a czasem dany klub po prostu nie jest wymarzonym miejscem dla zawodnika. Wiele elementów pełni tu ważną rolę.

Jak obecnie wygląda atmosfera w drużynie?

Przełknęłyśmy już gorzką pigułkę po porażce w minionym sezonie. Wszystkie jesteśmy przekonane, że była to tylko droga lekcja, która sprawi, że w przyszłości będziemy grać jeszcze lepiej. Podchodzimy optymistycznie do przyszłego sezonu. Aktualnie dziewczyny przebywają na urlopach. Niektóre zawodniczki rehabilitują się po urazach. Wszystkie czekamy na okres przygotowawczy.

Czy w kolejnym sezonie cel pozostanie niezmieniony i głównym zadaniem lubelskiego MKS-u jest odzyskanie złota?

Nigdy nie padła deklaracja dotycząca tytułu mistrzowskiego w pierwszym sezonie mojej pracy w Lublinie. Gramy jednak po to, by wygrać. Tradycje mistrzowskie w Lublinie zobowiązują. Jako trenerka 22-krotnego mistrza Polski zdaję sobie sprawę z oczekiwań. Każda zawodniczka, która zdecydowała się grać w biało-zielonych barwach też jest świadoma, o co walczy. Dążymy do tego, by przywrócić naszemu klubowi należne mu miejsce. To jest sport i w tym też leży jego piękno, że jest nieprzewidywalny. Robimy jednak wszystko, by wygrać każdy kolejny mecz. Na arenie krajowej i europejskiej. Chcemy stawać się coraz lepsi i udowodnić, że stać nas na tytuł. Wierzę, że idziemy w dobrym kierunku.

Trzecie miejsce w lidze w kontekście rozgrywek europejskich oznacza dla MKS-u FunFloor udział w kwalifikacjach do EHF European League. Prawdopodobnie od trzeciej rundy. Czego zespół oczekuje po udziale w tym turnieju?

Niezmiennie uważam, że gra na arenie europejskiej stanowi szansę na zdobycie olbrzymiego doświadczenia. Dla zespołu jako całości i indywidualnie dla poszczególnych zawodniczek. To doświadczenie dotyczy nie tylko samej piłki ręcznej, ale też nieustających podróży, presji, sztuki adaptacji w różnych miejscach zamieszkania, gry i wypoczynku. Gdy to wszystko dzieje się przez długi czas, organizm reaguje różnie. To trzeba przeżyć. Zawodniczki funkcjonujące w tym trybie przez kilka sezonów, to piłkarki doświadczone, które radzą sobie w trudnych sytuacjach, reprezentujące wciąż równy wysoki sportowy poziom. W tym sezonie mój zespół powinien odważniej i bez kompleksów podchodzić do rozgrywek europejskich. Naszym celem będzie wciąż gra w fazie grupowej EHF European League. Uważamy, że to dla tej ekipy bardzo ważne w kontekście podnoszenia poziomu sportowego.

Znamy już skład personalny drużyny na przyszły sezon. Czy jest Pani zadowolona z jego kształtu?

Możemy być wszyscy zadowoleni ze składu personalnego na przyszły sezon. W naszej ekipie pozostają te zawodniczki, które tworzyły podstawę drużyny w minionych rozgrywkach. Zgrywały się cały sezon, nabrały doświadczenia w Lidze Europejskiej. Mam poczucie, że ten sezon był bardzo ważny w kontekście zgrania, wspólnego przejścia trudnych chwil, sytuacji boiskowych, czy problemów w trakcie całej kampanii ligowej i pucharowej. Do tego dochodzą nowe zawodniczki. Jeśli dobrze się wkomponują, a wierzę, że tak będzie, to stworzymy bardzo ciekawy skład.

Bardzo cieszą mnie powracające do Lublina po przerwie Polki. Myślę, że Ola Rosiak po pobycie w zespole z Ljubljany jest już zawodniczką o wiele bardziej świadomą i doświadczoną. Bardzo liczę na jej udział w sukcesach naszej drużyny. Wierzę, że sporo wniesie do tego zespołu. Podobnie jak Sylwia Matuszczyk, która jest już doświadczoną piłkarką. Mam poczucie, że ona wie czego chce i jest bardzo świadomym graczem. Ich obecność podniesie mental i świadomość naszej drużyny.

Zawodniczki z zagranicy, które dołączą do naszej drużyny to piłkarki, które brały udział w rozgrywkach na wysokim poziomie. Poziom węgierski, niemiecki, czy ten który prezentuje Lokomotiva Zagrzeb to solidny europejski pułap. To ponadto szczypiornistki, które grają w swoich kadrach narodowych. Bardzo liczę na to, że ich poziom sportowy będzie odpowiedni, by pomóc nam w osiąganiu naszych celów. Jestem przekonana, że te transfery były trafione. Bardzo ważne jest dla mnie, by te dziewczyny wkomponowały się mentalnie w zespół. By dobrze się czuły w naszym kraju i naszym mieście. Jeśli tylko będą omijały je kontuzje, to wierzę, że tak będzie.

Jakie pozycje są Pani zdaniem szczególnie mocno obsadzone, a gdzie jest najwięcej niewiadomych?

Najlepiej obsadzona formacja to ta, którą będą omijać kontuzje. „Na papierze” jestem zadowolona z całego składu. Liczę na to, że nadzieje, które pokładamy w poszczególnych zawodniczkach się spełnią. Wierzę też, że ktoś nas jeszcze też pozytywnie zaskoczy. To jest dobrze zbalansowany skład o wielkim potencjale. Wspólnie zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by go wydobyć.

Warto dodać, że ważnym ogniwem zespołu będą kibice, którzy nie raz pokazali swoje wsparcie. Jest ono dla nas nie do przecenienia. Bardzo liczymy na ich pomoc. Szczególnie w trudnych momentach. Oni potrafią to zrobić naprawdę świetnie. To nasz niezawodny ósmy zawodnik, który będzie w przyszłym sezonie niezwykle istotny.

Wzmocnił się nie tylko lubelski MKS. Który zespół w przyszłym sezonie może okazać się „czarnym koniem” krajowych rozgrywek ligowych?

Bardzo trudno wskazać mi taki zespół. Warto jednak zwrócić uwagę na mnogość zmian kadrowych w klubach ORLEN Superligi Kobiet. Myślę, że tym „czarnym koniem” może okazać się ten zespół, który najszybciej złapie wspólny język na boisku. Wspólny flow i timing. Wiele tych roszad kadrowych jest bardzo ciekawych. W Gnieźnie, Kobierzycach, czy Elblągu zmian jest bardzo dużo. Zdecyduje to, jak szybko zawodniczki w danym zespole się zgrają. Nie ukrywam jednak, że ja liczę na to, że to nasz zespół będzie tym, który od początku będzie prezentował się bardzo dobrze.

Wszystko wskazuje na to, że system rozgrywek pozostanie w sezonie 2024/2025 niezmieniony. To dobra decyzja?

W sezonie 2024/2025 będziemy grać w tym samym systemie. Osobiście jestem zwolenniczką zmiany, jaka nastąpiła w Superlidze mężczyzn. Play-offy w mojej ocenie podniosły widowiskowość krajowych rozgrywek. Myślę, że wszyscy obserwujący ligę są zadowoleni z tej zmiany. Wierzę, że w przyszłych latach ten system zawita też do Superligi kobiet. Pomoże nam to podnieść atrakcyjność naszej dyscypliny. To dobre rozwiązania dla kibiców, ale też dla rywalizujących zespołów. Szczególnie tych, które reprezentują nasz kraj w Europie. Sądzę też, że liga byłaby po prostu ciekawsza.

Jak po sezonie wygląda sytuacja zdrowotna w drużynie? Czy do przygotowań przedsezonowych zespół przystąpi w komplecie?

Kontuzje i urazy stanowiły w minionym sezonie dla nas duży problem. Na tę chwilę sytuacja zdrowotna w zespole wygląda bardziej optymistycznie. Do przygotowań przedsezonowych jednak w komplecie nie przystąpimy. Weronika Gawlik przeszła operację stawu kolanowego tuż po zakończeniu sezonu. Liczymy na to, że Julia Pietras po rekonstrukcji ACL będzie w pełni gotowa już na 8 lipca. Kilka dziewczyn po trudach minionego sezonu musi poprawić swój stan zdrowia. Otrzymały już indywidualne plany treningowe od trenera przygotowania motorycznego. Współpracują też z fizjoterapeutą. Tych kilka zawodniczek czeka wzmożona praca, ale liczę na to, że nie będzie to nic wykluczającego z drużynowych przygotowań. Mam nadzieję, że ten następny sezon będzie dla nas bardziej łaskawy w kontekście urazów. To bardzo ważne, by zespół grał i trenował w jednolitym składzie zamiast ciągłej rotacji.

Ubiegłoroczny okres przygotowawczy był wypełniony sparingami. Tego lata możemy spodziewać się podobnych rozwiązań?

Przed rozpoczęciem treningów drużynowych, zawodniczki przez dwa tygodnie będą przygotowywać się indywidualnie według planu rozpisanego przez trenera przygotowania motorycznego. Okres przygotowawczy zaczynamy w tym roku 8 lipca. Będzie on nieco krótszy, niż w ubiegłym sezonie. Pierwszy mecz ORLEN Superligi Kobiet ma zostać rozegrany już 30 sierpnia. Dlatego okres przygotowań będzie wyglądał nieco inaczej. Głównym aspektem, na który będziemy kłaść nacisk będzie poprawa parametrów motorycznych. Gier kontrolnych będzie zdecydowanie mniej. Planujemy osiem spotkań. Niebawem podamy terminy dwóch turniejów. Jeden zostanie rozegrany w słowackich Michalovcach, a kolejny to II Memoriał Edwarda Jankowskiego w Lublinie. Zaplanowaliśmy ponadto dwa sparingi. Myślę, że to w zupełności wystarczy. W zeszłym roku potrzebowaliśmy większej ilości spotkań, by się zgrać. W tym roku mamy nieco inne priorytety.