Informacje prasowe
Marcin Palica: Zdecydowanie łatwiej się walczy przy takich kibicach i dla takich kibiców
Niecały miesiąc temu zespół KPR-u Gminy Kobierzyce odebrał brązowe medale mistrzostw Polski. Miniony sezon, rozgrywki ORLEN Superligi Kobiet i EHF European League podsumowujemy z trenerem Kobierek, Marcinem Palicą.

KPR Gminy Kobierzyce sięgnął po szósty medal z rzędu, w tym drugi z Tobą w roli głównego trenera. O czym myślałeś, kiedy odbierałeś brązowy krążek?
Odbiór medalu to jest tylko chwila, ale taka chwila, na którą pracuje się ciężko przez cały rok. Czułem radość, że ten trudny sezon za nami, że zakończył się on zdobyciem medalu. Czułem także dumę, bo KPR Gminy Kobierzyce od sześciu lat nie schodzi z podium ORLEN Superligi Kobiet. Cieszę się też bardzo z tego, że zakończyliśmy sezon we własnej hali i to zwycięstwem, a potem mogliśmy naszym wspaniałym kibicom podziękować na wspólnej fecie. Byli z nami cały sezon, więc to dla mnie ważne, że w tym ostatnim dniu mogli być blisko zespołu, świętować z nami i cieszyć się z nami.
Jaki to był sezon dla Twojego zespołu?
Chyba nikogo nie powinno dziwić, jeśli powiem, że trudny. Już na etapie okresu przygotowawczego wypadły nam ze składu Tau i Zorka, a pod koniec roku także Budyń. Rozegraliśmy dwie świetne rundy zasadnicze, kiedy wygrywaliśmy mecz za meczem. Jasno pokazaliśmy, że nie zamierzamy oddać nikomu miejsca na podium, chociaż przed sezonem kilka zespołów zgłaszało chęć włączenia się do walki o medale. Niestety później mieliśmy mały kryzys, bo przegraliśmy dwa domowe mecze, z Piotrkowem i Gnieznem, i tak naprawdę one zadecydowały o tym, że nie udało nam się zdobyć wicemistrzostwa.
Kiedy robiliśmy podsumowanie po sezonie 2023/2024 powiedziałeś, że początkowo jako pierwszy trener byłeś nieśmiały, ale rozkręcałeś i docierałeś się z drużyną z czasem. W minionym sezonie czułeś się już pewnie jako ten przysłowiowy kapitan statku?
Jestem kapitanem statku z niesamowitą, waleczną drużyną i najważniejsze, że ten statek płynie w dobrym kierunku. Rozkręcam się z meczu na mecz, nabieram doświadczenia i jestem pewien, że w tym nadchodzącym sezonie rozkręcę się jeszcze bardziej.
Wrócę też do Twoich słów o tym, że w ubiegłym sezonie umieliście połączyć indywidualności w jedność. Tym razem też tak było?
Zdecydowanie tak. Potwierdza to przede wszystkim zdobyty medal. Tych indywidualności jest dużo, wystarczy spojrzeć na nominacje do Gladiatorów. Najważniejsze jest, że udaje nam się po raz kolejny stworzyć waleczną drużynę, zespół z charakterem. Tutaj naszą siłą jest też atmosfera, bo ona w Kobierkach naprawdę jest wspaniała.
Kobierki otrzymały aż dziewięć nominacji do Gladiatorów, ostatecznie do Kobierzyc trafiły trzy statuetki. Ty przyznałbyś Gladiatory także Gosi Buklarewicz i Oli Kucharskiej?
Indywidualne wyróżnienia zawsze cieszą, bo to dla zawodników docenienie ich ciężkiej pracy na treningu i dobrej dyspozycji meczowej. Piłka ręczna jest jednak grą zespołową i tak jak już wspomnieliśmy, te indywidualne predyspozycje poszczególnych zawodniczek muszą się złożyć w dobrze funkcjonującą całość, drużynę. Każdy zespół ma jakichś liderów, których dyspozycja ma ogromny wpływ na wynik meczu. Z pewnością do tych liderek należały też Gosia i Ola. Każda z nich pełniła ważną funkcję, o czym świadczą m.in. minuty spędzone na parkiecie. W starciach z przeciwnikami dziewczyny wyglądały świetnie, więc tak, ja bez wahania przyznałbym również im Gladiatory.
Chciałbyś wyróżnić kogoś jeszcze?
Cała drużyna zasługuje na wyróżnienie. Każda dziewczyna dołożyła tę przysłowiową „dużą cegłę”, a nie zwykłą cegiełkę do kolejnego medalu. Niezawodna była oczywiście Mariola, MVP wielu spotkań i naprawdę świetna kapitanka zespołu. Bardzo udany sezon miała również Magda, która zapracowała sobie na powołanie do reprezentacji Polski i niewiele zabrakło, żeby sięgnęła po tytuł królowej strzelczyń całej ligi. Na jedną z liderek wyrosła w bramce Wika, świetny sezon zagrała Koziołek, mogliśmy też liczyć na dwie bardzo dobre obrotowe, na Zuzę i Nesti, które znakomicie się uzupełniały. Były też mecze, w których pierwszoplanowe role grały Marcelina, Stapa czy Budyń przed kontuzją. Wymieniam konkretne osoby, ale powtarzam jeszcze raz, że każda z dziewczyn dołożyła bardzo dużo indywidualnie, a to przełożyło się na medal całej drużyny.

KPR jako zespół znany jest z bardzo dobrej pracy zespołowej – czy ten sezon to potwierdził? Czy były momenty, gdy tej chemii brakowało?
Jasne, że potwierdził. Pokazaliśmy, że możemy rozegrać świetne zawody ligowe, jak i dobrze zaprezentować się na europejskich parkietach. Kontuzje nieco pokrzyżowały nam plany, ale w tych trudnych momentach dziewczyny pokazały, że potrafią wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności. Jeśli w zespole panuje tak dobra atmosfera, to tej chemii nie może po prostu zabraknąć.
Oprócz walki na ligowych parkietach macie za sobą także bardzo cenną przygodę w EHF Lidze Europejskiej. Po losowaniu, kiedy wiadomo było, że na Waszej drodze stanie legendarny Larvik, wiele osób skazywało Kobierki na pożarcie, a Wy postawiliście swoje warunki, rozegraliście bardzo znakomity dwumecz, a o kwestii awansu zadecydowały rzuty karne. Jak podsumowałbyś Wasz udział w europejskich rozgrywkach?
Konfrontacja z drużynami europejskimi była świetną przygodą i szansą na zebranie ogromnego doświadczenia. W pierwszym meczu z Turczynkami wiedzieliśmy, że musimy wypracować sobie zaliczkę bramkową i to nam się udało. Rewanż był emocjonujący przez kilka pierwszych minut, bo to rywalki dobrze zaczęły. Zdołaliśmy wrócić na swoje tory i to spotkanie również wygraliśmy. Z Larvikiem było z kolei odwrotnie, bo pierwszy mecz był wyjazdowy. Najważniejsze, że nie wystraszyliśmy się przeciwnika i pokazaliśmy, jak świetnie potrafimy walczyć. Wynik był do końca otwarty, mieliśmy do odrobienia tylko jedną bramkę. Udało nam się to zrobić, wygraliśmy, ale niestety, jak wiemy, w rzutach karnych nie udało nam się przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. To właśnie jeden rzut karny zadecydował o tym, że nie udało nam się awansować do najlepszej szesnastki Ligi Europejskiej. Mimo wszystko jestem pewien, że te występy zostaną w pamięci kibiców na długo.
A Superpuchar i ORLEN Puchar Polski?
W meczu o Superpuchar niewiele nam zabrakło, mieliśmy mały przestój, ale udało nam się wrócić na swój poziom i mieliśmy szansę na dogonienie Zagłębia. Końcówkę rozegraliśmy jednak nie najlepiej, ale ogólnie rzecz biorąc – było to dobre spotkanie w naszym wykonaniu. Na pewno mogło się podobać licznie zgromadzonej publiczności. Jeśli chodzi o półfinał Pucharu Polski to chcemy o nim jak najszybciej zapomnieć. Popełniliśmy tam zbyt dużo błędów własnych, niczym niewymuszonych. Mieliśmy na pewno większy apetyt, bo dwa tygodnie wcześniej wysoko pokonaliśmy lublinianki. W tym półfinale byliśmy bardzo nieskuteczni, jeśli chodzi o dogodne sytuacje rzutowe i ten mecz nam po prostu nie wyszedł.
Jednym słowem za Wami wymagający sezon. Łatwiej walczy się, kiedy ma się takie wsparcie kibiców?
Chcę bardzo podziękować kibicom. To że na naszej hali jest wspaniały doping, to wiedzą wszyscy. Wsparcie, które mamy na meczach wyjazdowych jest bezcenne. Czujemy, że nie jesteśmy sami w tej przysłowiowej „jaskini” przeciwnika. Nie było takiego spotkania na wyjeździe, na którym nie byłoby naszych kibiców, w Lublinie, Elblągu czy Turcji i Norwegii. Zdecydowanie łatwiej się walczy przy takich kibicach i dla takich kibiców. Mogę tylko jeszcze raz potwierdzić, że mamy najlepszych kibiców na świecie i tak, jak zawsze krzyczymy przed meczem – gramy razem!