Wróciłyście z Turcji z awansem do kolejnej rundy EHF EL. Jak oceniłabyś, podsumowała ten dwumecz?
Miałyśmy świadomość, że faktyczny obraz zespołu będzie inny niż to, co widziałyśmy w materiałach wideo. Trener uczulał nas, że nie możemy się tym sugerować i musimy się przygotować na trudne starcie, i tak faktycznie było. Był to pojedynek zróżnicowany, szczególnie jeśli porównamy mecz u siebie i na wyjeździe. Istotne było, że zagrałyśmy dobre pierwsze spotkanie i zdobyłyśmy aż dziewięciobramkową przewagę przed rewanżem, bo we własnej hali przeciwniczki prezentowały się bardzo dobrze. Zaczęły  od wysokiego prowadzenia (10-4 w 15’ – przyp. red.), a ich bramkarka broniła stuprocentowe sytuacje. Widać było, że dziewczyny postawiły wszystko na jedną kartę. Dopiero pod koniec meczu udało nam się przejąć całkowitą kontrolę i dowieźć zwycięstwo do końca. To pokazuje naszą determinację. Bardzo się cieszymy, że wywalczyłyśmy awans do kolejnej rundy.

Spodziewałaś się aż tak trudnego mecz rewanżowego?
Wiedziałyśmy, że mecz rewanżowy będzie cięższy ze względu na naszą długą podróż, warunki klimatyczne i głośnych kibiców. Nie spodziewałam się jednak, że aż tak. Zaczęłyśmy słabo, szczególnie jeśli chodzi o skuteczność w ataku. W domowym spotkaniu nie miałyśmy większych problemów z pokonaniem bramkarki rywalek, a w rewanżu pokazała się z dobrej strony i odbiła kilka ważnych piłek. Na hali podczas meczu w pewnych momentach nie było słychać gwizdka sędziowskiego, co na pewno nie ułatwiło nam gry. W przerwie wyciągnęłyśmy szybkie wnioski i udało nam się skorygować popełnione błędy. Ważne było zwłaszcza uszczelnienie obrony, bo za łatwo traciłyśmy bramki, więc zaczęłyśmy grać dużo agresywniej i mogłyśmy z tego wyprowadzić kontrataki, bezpośrednie i w drugie tempo. Widać było, że rywalki nieco osłabły fizycznie w drugiej połowie, my nie i wykorzystałyśmy to.  

Do Turcji poleciało z Wami kilkoro kibiców, na ligowe mecze wyjazdowe też jeździ za Wami grupka fanów, nie mówiąc już o wsparciu podczas meczów we własnej hali.
Mamy naprawdę fantastycznych kibiców, są dla nas ogromną podporą i przede wszystkim dla nich gramy. Ich wsparcie i zaangażowanie dodają nam sił i motywują w każdym meczu, więc cieszymy się, że możemy dostarczać im tyle radości i powodów do dumy. To niesamowite, że przylecieli  za nami aż do Turcji, a już szykują się do Norwegii. Zdecydowanie są naszym ósmym zawodnikiem.

Za Wami trzy mecze w osiem dni i dwie dalekie podróże. Jak radzicie sobie ze zmęczeniem i regeneracją w takich momentach?
Zmęczenie jest duże, ale nie narzekamy. Wiedziałyśmy, że intensywność meczów i podróży w tym sezonie będzie wysoka. Jesteśmy pod opieką dwóch wspaniałych fizjoterapeutów, naszych Łukaszów i korzystamy ze specjalnych sprzętów, które klub posiada, co znacznie przyspiesza naszą regenerację. W wolnym czasie po prostu odpoczywamy i staramy się każdą chwilę wykorzystywać jak najlepiej. Jesteśmy świadome, że jest to ważny element w utrzymaniu formy i przygotowaniu do kolejnych meczów, dlatego każda z nas dodatkowo dba o siebie.

W kolejnej rundzie EHF Ligi Europejskiej trafiacie na norweski Larvik. Co to za przeciwnik?
Poprzeczka idzie zdecydowanie do góry, bo Larvik to zespół z górnej półki, z imponującą historią i znakomitymi zawodniczkami, takimi jak Heidi Løke czy Amanda Kurtović. Mimo że są zdecydowanymi faworytkami, my również mamy swoje atuty i z pewnością damy z siebie wszystko, aby postawić im trudne warunki. Chcemy zaprezentować się jak najlepiej w tym dwumeczu, rozegrać dobre zawody w pierwszym spotkaniu na wyjeździe, a potem wykorzystać atut własnej hali i kibiców w rewanżu. Będziemy walczyć o awans.

Czy fakt, że w Larviku pracuje Arne Senstad, trener kadry Polski, będzie utrudnieniem dla Was, a przynajmniej znacznym ułatwieniem dla rywalek?
Trener Arne na bieżąco ogląda mecze ORLEN Superligi Kobiet, zna nas z pracy z reprezentacji i na pewno otrzyma również szczegółową analizę naszego zespołu od statystyków z kadry. Dzięki temu będzie mógł jeszcze lepiej przygotować zespół do dwumeczu. Ja jednak zawsze podkreślam, że cały świat gra w tę samą piłkę ręczną, są tylko inni wykonawcy, więc my również rozpracujemy rywalki i będziemy przygotowane jak najdokładniej.

Do meczu LE pozostało jeszcze jednak sporo czasu, a wcześniej rozegracie spotkania ligowe. W niedzielę do Kobierzyc przyjedzie Gniezno – jak Twoim zdaniem Pszczółki prezentują się w tym sezonie?
Myślę, że w grze drużyny z Gniezna za wiele się nie zmieniło. Grają zespołowo, mają zagrożenie rzutowe na każdej pozycji, a ich motorem napędowym i mózgiem całego zespołu jest Malwina Hartman – zdecydowana liderka. To ona często decyduje o przebiegu meczu. My mamy jednak swoje cele i jeśli chcemy je zrealizować, a chcemy, to takie mecze jak w niedzielę musimy po prostu wygrywać.

Liga nabiera już powoli kształtów, rozegrano trochę spotkań, bo najbliższa seria będzie już szóstą. Coś Cię zaskoczyło, zdziwiło pozytywnie bądź negatywnie?
Na pewno dużym pozytywnym zaskoczeniem jest zespół z Chorzowa, który w ogóle nie wygląda jak beniaminek. Dziewczyny radzą sobie świetnie i już zdobyły pierwsze punkty. W okresie przygotowawczym grały sparingi jedynie z zagranicznymi drużynami, więc te pierwsze mecze były dla wielu pewnie zagadką. Skład zespołu pozostał jednak w dużej mierze taki sam i to na pewno plus, że chorzowianki nie muszą poświęcać czasu na zgrywanie się na nowo, a mogą dopracowywać swoje mocne strony.

Innym ciekawym zespołem jest Elbląg. Widać, że zawodniczki zaufały nowej trenerce i dobrze się prezentują. Już na turnieju w Piotrkowie Tryb. jasne było, że to drużyna, w której wszystko się zazębia, wzajemnie uzupełnia i dziewczyny będą walczyć o górną szóstkę.

Pierwsze mecze to też zaskoczenie Piotrcovią. Brak punktów jest z pewnością poniżej oczekiwań, ale myślę, że to tylko kwestia czasu zanim zaczną wygrywać. Mają fajny zespół i nowego trenera, który potrzebuje czasu, aby przekazać dziewczynom swoją wizję gry. Każda przerwa w rozgrywkach będzie działała korzystnie na tę drużynę.

W tym sezonie zostałaś ponownie kapitanką zespołu – jak się czujesz w tej roli, na czym ona polega?
Funkcja kapitana nie jest mi obca, ponieważ pełniłam ją w Kobierzycach wcześniej przez kilka sezonów. Ze względów pozasportowych zrezygnowałam, ale teraz cały sztab i dziewczyny znów obdarzyły mnie swoim zaufaniem. Jako kapitan drużyny czuję ogromną odpowiedzialność, ale także dumę. To dla mnie zaszczyt, że mogę być łącznikiem między trenerem a zespołem. Staram się motywować dziewczyny i dbać o atmosferę w szatni. Wiem, że moje działania mają wpływ na morale,  co dodatkowo mnie inspiruje do jeszcze większego zaangażowania. Poza tym dobrze się ze sobą czujemy, lubimy się, a to ważne, bo przecież spędzamy wspólnie mnóstwo czasu, nie tylko na treningach i meczach, ale również w podróżach, takich jak te z ubiegłego tygodnia. Czuję, że razem możemy osiągnąć wiele.

To też Twój ósmy sezon w Kobierkach po powrocie do klubu. Czujesz, że to Twoje miejsce?
Jestem wychowanką klubu i gra dla KPR-u ma dla mnie ogromne znaczenie. To nie tylko miejsce, w którym rozwijałam się jako zawodniczka, ale także środowisko, które ukształtowało mnie jako osobę. Czuję silną więź z klubem, bo to tutaj stawiałam pierwsze kroki w sporcie, uczyłam się pracy zespołowej i pokonywania wyzwań. Reprezentowanie barw tego klubu to dla mnie ogromna duma i odpowiedzialność. Każdy mecz i każda chwila spędzona na boisku to okazja, by oddać coś i przyczynić się do sukcesów. Dobro tego klubu zawsze było, jest i będzie dla mnie na pierwszym miejscu. Zdecydowanie jest to moje miejsce, tu jest mój dom i tu czuję się najlepiej.