– Byliśmy w tamtym meczu bardzo nieskuteczni. To w pierwszym rzędzie zadecydowało o naszej porażce. Gospodynie szybko nam odjechały, potem odskoczyły na pięć bramek, długo goniliśmy wynik, niestety zabrakło sił, by odrobić straty z dobrze grającymi wtedy gnieźnienkami – wspomina spotkanie z pierwszej rundy trener Ivo Vavra.

Bez chwili wytchnienia

„Pszczółki” mają obecnie bardzo pracowity okres, ponieważ rywalizację w ORLEN Superlidze przeplatają z meczami ćwierćfinałowymi Pucharu Europejskiego EHF. Dlatego odwiedzą Chorzów niejako „po drodze” jadąc na Słowację na sobotni mecz 1/4 finału Pucharu EHF z Iuventą Michalovce. – Nie mamy chwili wytchnienia, przed nami praktycznie dwa mecze w tygodniu. Myślę, że krótka ławka nie jest naszą kulą u nogi. Będziemy chciały w spotkaniach z Ruchem i Iuventą pokazać się z dobrej strony – mówi na stronie internetowej klubu Zofia Bartkowiak, zawodniczka gnieźnieńskiego zespołu.

Z Chorzowa prosto na Słowację

MKS URBIS Gniezno po meczu w Chorzowie uda się na Słowację. Do Chemkostav Areny, gdzie rozegrany zostanie mecz jest w linii prostej blisko 400 kilometrów, taka odległość wymaga co najmniej pięciogodzinnej podróży. – Szanujemy Gniezno, jaki ośrodek piłki ręcznej tam powstał w ostatnich latach. Chcieliśmy pójść na rękę klubowi reprezentującemu Polskę na międzynarodowych arenach. Rozmawiałem z prezesem URBIS, że jest nam obojętne kiedy zagramy. Możemy równie dobrze zagrać we wtorek, możemy w czwartek, ale prezes gości wybrał czwartkowy termin. To był jego wybór – zdradza trener Vavra i dodaje. – Faworytem spotkania będzie jednak MKS URBIS. Dziewczęta z Gniezna na pierwszym miejscu będą miały w głowach pucharowy występ z Michalovcach, ale to na tyle mocny zespół, że potrafi się zmobilizować i rozegrać dwa dobre mecze w tygodniu.

Trener Vavra optymistą

Prym w ekipie z Gniezna wiodły w ostatnim, przegranym meczu z Kobierzycami Malwina Hartman, Katarzyna Cygan, oraz powracająca po długiej kontuzji Monika Łęgowska. Z bardzo dobrej strony pokazała się także Nina Abramović. – Dziś decydowały będą głowy zawodniczek oraz dyspozycja dnia – kontynuuje trener Vavra. – Jeżeli nasze głowy odpowiednio zareagują, a nad tym mocno pracowaliśmy, to nie boję się o to spotkanie. Mamy na tyle dobre dziewczyny, że potrafią postawić się najlepszym zespołom. Jeśli obrona będzie mocna, bramka pomoże, swoje dorzucą nasze rozgrywające, to możemy sprawić kolejną niespodziankę – przyznaje z optymizmem czeski szkoleniowiec Ruchu.