Informacje prasowe
15 PYTAŃ DO #15 – ROZMOWA Z MATEUSZEM JACHLEWSKIM
Już 18 maja o 18:00 meczem z Zepter KPR Legionowo, Mateusz Jachlewski zakończy swoją bogatą sportową karierę. Chcąc podsumować te wszystkie lata, porozmawialiśmy z naszym skrzydłowym o początkach ze sportem, sezonach w Gdańsku i Kielcach, doświadczeniach z Reprezentacją Polski i pracy z młodzieżą.
1. Jakie były Twoje początki z piłką ręczną? Kto i jak zaszczepił w Tobie pasję do tego sportu?
Mateusz Jachlewski: Rodzice zaprowadzili mnie do szkoły sportowej na Zaspie, w której były klasy sportowe o profilu piłki ręcznej. Wcześniej próbowałem wszystkich sportów, na podwórku grałem w piłkę nożną, koszykówkę i trochę w siatkówkę. Interesowały mnie wszystkie sporty, które można było uprawiać z kolegami na podwórku. Natomiast kiedy trafiłem do klasy sportowej o profilu piłki ręcznej to zaraziłem się tym sportem, spodobało mi się i zostałem już do dzisiaj.
Nie miałeś taki momentów, kiedy myślałeś, że może jednak warto spróbować czegoś innego?
MJ: Nie miałem. Piłka ręczna jest na tyle ciekawym sportem, w którym używa się całego ciała. Trzeba być dobrze przygotowanym fizycznie od siłowni przez bieganie po same elementy techniczne piłki ręcznej i kontrolę nad piłką. Więc jest to dla mnie najlepszy sport.
2. Kontynuacja sekcji w AZS – AWFIS. Dla gdańskiego szczypiorniaka był to trudny okres po upadku klubu GKS. W sezonie 2005/2006 rzuciłeś imponujące 198 bramek zostając królem strzelców. Jak wspominasz ten czas?
MJ: Ten czas wspominam bardzo dobrze. Spędziłem wtedy 3 lata tutaj na miejscu, gdzie miałem jednocześnie grałem w Superlidze i studiowałem na gdańskim AWFie. Można było to połączyć i bardzo się z tego cieszyłem, że miałem taką możliwość. W tym ostatnim sezonie (2005/2006) z powodów kadrowych zostałem przesunięty na środek rozegrania. Był to dobry sezon dla mnie osobiście, bo sam zespół niestety spadł z ligi. Udało mi się wtedy rzucić sporo bramek. Zostałem zauważony przez inne kluby z Superligi i dostałem propozycję wyjazdu do Kielc, z czego skorzystałem.
3. Co skłoniło Cię, by przenieść się właśnie do Kielc? Jakie emocje towarzyszyły Ci w tamtym momencie?
MJ: Gdy odchodziłem z Gdańska, dla samego klubu AZS nie był to dobry sezon, bo spadliśmy z ligi. Ja chciałem dalej grać, a już wtedy miałem kilka powołań do reprezentacji i chciałem się dalej rozwijać. Uważałem, że klub z Kielc, który zawsze bił się o medale będzie dobrym kierunkiem. Skorzystałem z propozycji i do teraz nie żałuję.
4. Jako 20-latek debiutowałeś w Reprezentacji, a w wieku 23 lat znalazłeś się w kadrze Bogdana Wenty na Mistrzostwa Świata w Niemczech. Już wtedy wkroczyłeś do zespołu do takich osobistości jak Mariusz Jurasik, Damian Wleklak, Rafał Kuptel czy Artur Siódmiak, oraz sztabem ze wspomnianym już Bogdanem Wentą i Danielem Waszkiewiczem również legendami Wybrzeża. Jak wspominasz te mistrzostwa i historyczny srebrny medal?
MJ: Byłem wtedy jednym z najmłodszych, a nawet najmłodszy w całej kadrze. Jestem w samym wieku co Michał Jurecki, który też był wtedy powołany, natomiast jestem od niego młodszy o 2 miesiące. Oczywiście, ja wykonywałem swoje zadania i starałem się jak najlepiej wkomponować w tę drużynę. Dostałem szansę gry, z której starałem się skorzystać jak najlepiej. Udało się z całym zespołem zdobyć srebrny medal na Mistrzostwach Świata, więc był to ogromny sukces. Myślę, że przyczyniłem się też do tego, że zdobyliśmy ten medal. Bardzo dobrze wspominam te Mistrzostwa, szczególnie pod względem atmosfery jaka panowała między zawodnikami. Z meczu na mecz, gdy wygrywaliśmy ta drużyna rosła i każdy zaczął wierzyć, że możemy grać o medale.
Czy ta wiara rodziła się w Was w trakcie turnieju, czy już przed Mistrzostwami mieliście poczucie, że możecie coś osiągnąć?
MJ: Na pewno przed turniejem nie byliśmy stawiani w roli faworyta. Mieliśmy świetnych zawodników, ale nigdy to pokolenie nie było tak wysoko jak drugie miejsce na Mistrzostwach Świata. Więc z meczu na mecz przy dobrej grze, przy dobrej formie wszystkich zawodników okazało się, że możemy walczyć z najlepszymi. Rośliśmy z meczu na mecz i myślę, że każdy z nas coraz bardziej wierzył w to, aż do finału, że możemy nawet wygrać cały turniej.
5. Dwukrotnie uczestniczyłeś w Igrzyskach Olimpijskich – w Pekinie w 2008 i Rio De Janeiro w 2016. Jak ważne to są chwile w życiu sportowca?
MJ: Zgadza się. Jest to najbardziej prestiżowa impreza i największe święto sportu na świecie. Ja to tak traktuję. Bardzo się cieszyłem, że miałem możliwość pojechania z reprezentacją do Pekinu. Już wtedy przeciwnicy widzieli w nas większe zagrożenie, więc na pewno nie było łatwo. Natomiast skończyło się to 5. miejscem. Islandia zablokowała nam szansę gry o medale, bo w ćwierćfinale z nimi przegraliśmy (30:32). Dla mnie to była bardzo duża porażka i liczyłem na coś więcej. Natomiast same Igrzyska wspominam bardzo dobrze. Jest to na pewno bardzo duże wyróżnienie reprezentować kraj na Igrzyskach Olimpijskich czy to w 2008 czy 2016 roku. Bardzo się cieszę, że mogłem tam być.
6. W 2008 roku kadra była w etapie rozwoju. Jakbyś porównał to do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro w 2016, gdy reprezentacja składała się już z bardziej doświadczonych zawodników?
MJ: W 2016 roku w Rio de Janeiro również mieliśmy szanse medalowe. Wtedy udało się nam wygrać ćwierćfinał , gdzie w grupie nie graliśmy najlepiej. Kontuzjował się Michał Jurecki i na pewno zabrakło nam jego w składzie. Natomiast wygraliśmy z Chorwacją w ćwierćfinale (30:27) i tym razem to my zablokowaliśmy komuś walkę o medale. Później był „nieszczęsny” półfinał z Duńczykami, gdzie przegraliśmy po dogrywce jedną bramką (28:29). Oczywiście, zawsze gdy to wspominam to boli, bo medal olimpijski był wtedy na wyciągnięcie ręki. To byłoby na pewno największym sukcesem w moim życiu.
7. W Kielcach osiągnąłeś wiele sukcesów i pracowałeś z wybitnymi trenerami. Jak wspominasz pracę w klubie zarówno z Bogdanem Wentą jak i z Talantem Dushejbaevem?
MJ: Na pewno był to długi czas, bo 14 lat to jest okres, kiedy mogłem dobrze poznać miasto i dobrze poznać klub. Różni zawodnicy przychodzili i odchodzili, trenerzy również. Jednak tak jak trener Bogdan Wenta pracował z nami 5,5 roku to dawało nam stabilizację. Wtedy dużo łatwiej jest trenować i grać, bo wiesz czego możesz się spodziewać. Później przyszedł Talant Dujshebaev i myślę, że jak do tej pory był to najlepszy trener, z którym pracowałem. Bardzo cenię go za to, że dał mi szansę bycia w tym zespole i grania.
8. Przyglądając się Twojej sportowej biografii na pierwszy rzut oka wydawać się może, że zwycięstwo w Lidze Mistrzów w sezonie 2015/2016 to najważniejsze osiągnięcie w karierze. Jednak uczestniczyłeś też w Igrzyskach Olimpijskich, Mistrzostwach Świata i Mistrzostwach Europy. Który turniej lub rozgrywki zapadły Tobie w pamięci? Które osiągnięcie najwięcej dla Ciebie znaczy?
MJ: W 2007 roku zdobyliśmy srebrny medal na Mistrzostwach Świata, był to ogromny sukces i na pewno będę pamiętał o tym turnieju do końca życia. Natomiast później kiedy graliśmy w Lidze Mistrzów to za każdym razem chcieliśmy dojść do finału i go wygrać. Udało się to w 2016 roku po, że tak powiem „dziwnym meczu” (VIVE Tauron Kielce pokonały po rzutach karnych węgierski MKB Veszprem 39:38). Natomiast udało się, więc nie będę narzekał, a co więcej jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem być w tej drużynie. Ciężko jest porównywać grę w reprezentacji i w klubie, ale te dwa turnieje (Final4 Ligi Mistrzów i Mistrzostwa Świata) były dla mnie bardzo ważne i cieszę się, że mogłem uczestniczyć w nich razem z chłopakami.
9. Jeśli miałbyś wymienić 6 zawodników u boku których grałeś, którzy wywarli największy wpływ na rozwój twojej kariery – kogo byś wymienił?
MJ: Zaczynając od prawego skrzydła, to przez jeden sezon miałem możliwość grania z Mirzem Džombą. Często rzucaliśmy sobie przed i po treningach, ja byłem dużo młodszy, a on był już wtedy na końcówce swojej kariery. Na pewno mogłem podpatrzeć od niego wiele technicznych rzeczy. Na pewno obrotowym, z którym najlepiej mi się grało, i którego najlepiej wspominam to Julen Aguinagalde. Jeżeli chodzi o kolegów, którzy stali obok mnie w obronie to na pewno bardzo dobrze grało mi się z Michałem Jureckim, który grał na środku obrony. Tak samo środek rozegrania. Uroš Zorman zawsze wiedział co ma zrobić na boisku, zawsze podpowiadał i zawsze jego decyzje były trafne. Na co dzień bardzo dużo rywalizowałem, w pozytywnym sensie, z Manuelem Štrlekiem, który grał na mojej pozycji. Często sami sobie stawialiśmy poprzeczkę, kto na danym treningu wygra rzuty z bramkarzem. To też na pewno pchało mnie zawsze do przodu. Jeśli chodzi o prawe rozegranie to najdłużej grałem z Krzysztofem Lijewskim. Wydaje mi się, że jest to jeden z najlepszych prawo rozgrywających, z którym miałem możliwość gry. Oczywiście nie mogę zapomnieć o Sławku Szmalu czy Karolu Bieleckim, którzy dawali drużynie dużo i na pewno świetnym jest, że mogłem grać z takimi zawodnikami.
10. Powrót do Gdańska – Co skłoniło Cię, żeby zamienić utytułowane Kielce na Wybrzeże? Ostatnie 4 lata, które spędziłeś w naszym klubie pokazały, że śmiało mógłbyś grać jeszcze na wysokim poziomie w wielu klubach Europy.
MJ: Ten ostatni sezon w Kielcach był dla mnie trochę trudniejszy. Po pierwsze miałem kontuzję biodra i byłem po zabiegu, po którym musiałem się rehabilitować i dojść do formy. Po drugie, przez te pół roku przed zakończeniem sezonu, bo wtedy był covid, byłem w Kielcach sam bez mojej rodziny. Nie ukrywam, że przez te 13 lat kiedy byliśmy razem z żoną, a później również z synem w Kielcach, było łatwiej na co dzień motywować się do treningu i do grania. Chciałem być z nimi. Oni już tutaj w Gdańsku na mnie czekali, więc po części stąd ta decyzja.
11. Jak wspominasz okres gry w Wybrzeżu? Oczywistym jest, że nie świętowałeś tutaj takich sukcesów jak w Kielcach. Jednak z czego jesteś najbardziej dumny, a czego żałujesz najbardziej podczas okresu po powrocie do Gdańska?
MJ: Na pewno jest tak, że niczego nie żałuję. Nie żałuję, że jestem tutaj, i że mam możliwość gry tutaj. Zawsze chciałem wrócić do Gdańska na koniec kariery. Akurat tak się złożyło, że była taka możliwość. Z tego bardzo się cieszę i jestem wdzięczny całemu klubowi, że mogłem zagrać tu te 4 ostanie sezony. Bardzo szybko one zleciały, szczerze mówiąc dużo szybciej niż w Kielcach. Z czego jestem zadowolony? Na pewno z tego, że ten klub cały czas się rozwija. Myślę, że stabilizacja, która teraz nastąpiła, gdzie wszyscy zawodnicy wiedzą co mają robić, i w którą stronę iść razem z trenerem, to dobra droga. Na pewno w przyszłym sezonie nie będzie gry o utrzymanie.
12. Szkoła – pracujesz z młodymi zawodnikami jako nauczyciel i trener. Co daje Tobie praca z młodzieżą i jak udawało Ci się to łączyć z grą na najwyższym poziomie w Superlidze, gdzie mimo tych obowiązków dalej byłeś wiodącą postacią?
MJ: Powiem szczerze, że dołożenie sobie dodatkowej pracy przy treningach w Superlidze jest na pewno trudne i wyczerpujące. Trochę inaczej to odczuwałem fizycznie niż gdy tylko grałem w Kielcach, zwłaszcza, że nie robiłem się młodszy. Na pewno chciałbym i mam nadzieję, że dalej będę miał możliwość przekazywać swoją wiedzę i doświadczenie, które zdobyłem przez całą karierę, podpatrując różnych trenerów i zawodników. Chciałbym przekazywać młodszym zawodnikom, dzieciom, żeby uprawiały ten sport. Tu nie chodzi nawet o samą piłkę ręczną, tylko żeby byli sprawnymi ludźmi, żeby potrafili ruszać się, dbać o siebie i być świadomym tego ruchu, który jest potrzebny w naszym życiu.
To jest właśnie to, na czym będziesz chciał się teraz skupić?
MJ: Najpierw chciałbym, trochę odpocząć, ale oczywiście praca z młodzieżą, z dziećmi jest na razie tym, na czym chciałbym się skupić. Nie zamykam sobie żadnych dróg, jak zawsze jestem otwarty na wszystkie propozycje. Zobaczymy jak będzie. Byłem 14 lat w Kielcach, tutaj jestem 4, wcześniej byłem tutaj 3. Świat jest duży.
13. Rodzina – Czy teraz, po zakończeniu kariery, skupisz się na rodzinie? Wiadomo, że profesjonalny sport to ogrom wyrzeczeń, wyjazdów czy zgrupowań. Czy teraz nadszedł czas dla żony i syna?
MJ: Oczywiście, że tak. Są wyjazdy, są treningi, niekiedy po dwa dziennie. Na pewno teraz będę miał więcej tego czasu dla rodziny, z tego się cieszę i zamierzam z tego korzystać w pełnym wymiarze.
14. Po treningach i meczach często zostajesz na boisku ze swoim synem i gracie oraz ćwiczycie różne elementy piłki ręcznej. Chcesz, aby poszedł w Twoje ślady?
MJ: Nie będę go namawiał specjalnie na piłkę ręczną. Chciałbym, tak samo jak i dzieci, które prowadzę na zajęciach, żeby był sprawny. Chciałbym, żeby potrafił później zagrać w piłkę nożną, koszykówkę, siatkówkę, czy w jakikolwiek inny dowolny sport. Chciałbym, żeby wiedział jak ma się poruszać, żeby być sprawnym. Jednak oczywiście, jeśli zdecyduje się na piłkę ręczną to ja mu z całego serca pomogę.
15. Gdzie widzisz siebie za 15 lat?
MJ: Trudne pytanie, bardzo trudne pytanie. Tak na dobrą sprawę dzisiaj jestem tutaj, jutro mogę być w zupełnie innym miejscu. Ciężko jest to przewidzieć. Możesz sobie coś zakładać, mieć jakiś plan, jakieś marzenia co chciałbyś robić w życiu, a to zazwyczaj jest zupełnie odwrotnie. Są rzeczy, których się nie przewidzi. Czy to pozytywne, czy negatywne, więc trzeba się do tego zawsze dostosować.