MKS FunFloor Lublin przygotowuje się do sezonu ligowego pod okiem nowego sztabu szkoleniowego. Na jego czele stanęła Edyta Majdzińska. Z uznaną na krajowej arenie trenerką rozmawialiśmy o okresie przygotowawczym, najbliższych planach, celach i potencjale zespołu z Lublina.

Jak można podsumować pierwsze treningi?

Pierwsze dni są przede wszystkim testujące. Skupiam się na motywowaniu zawodniczek. Sprawdzam, jak się prezentują po okresie urlopowym. Poznajemy się. Jestem ciekawa ich charakterów i cech wolicjonalnych. Obserwuję dziewczyny pod kątem ich elastyczności i powoli wprowadzam zmiany oraz nowe zasady.

Obecny skład personalnie wyczerpuje oczekiwania sztabu?

Gdyby budowa składu była zależna wyłącznie od moich życzeń, to chciałabym tu mieć ekipę z Vipers Kristiansand. Oczywiście żartuję i jestem bardzo zadowolona z personalnego zestawienia, które zastałam w Lublinie. Widzę potencjał tej drużyny. Widzę duże możliwości i mam nadzieję, że ten okres przygotowawczy pokaże nam, w jakiej mierze możemy ten potencjał rozwinąć. Wszyscy razem bardzo mocno dążymy do tego, by ten zespół grał na bardzo wysokim poziomie.

Niemal połowa nowych zawodniczek to byłe piłkarki KPR-u Gminy Kobierzyce.

To prawda, ale nie ma w tym drugiego dna. Ola Tomczyk i Ola Olek pochodzą z Lublina. Prezes Tomasz Lewtak jeszcze przed moim zatrudnieniem rozmawiał z tymi zawodniczkami. Wszystkie strony bardzo chciały, by dziewczyny wróciły do siebie. Ostatnim elementem budowy drużyny był transfer Karoliny Wicik. To był dla mnie ważny element, który połączy te „klocki Lego” w gotową konstrukcję. Karolina jest dosyć wszechstronną zawodniczką, która gra na wszystkich pozycjach w rozegraniu. Radzi sobie w ataku, ale ma też już swoje doświadczenia w centralnym sektorze defensywy. Mam nadzieję, że także dzięki niej, ta układanka MKS-u FunFloor Lublin okaże się kompletna.

Ważnym jej elementem wydawała się Aleksandra Olek. Kontuzja jednak uniemożliwi zawodniczce rozpoczęcie sezonu razem z drużyną. Obecny deficyt na pozycji obrotowej to duży problem?

Oczywiście nie jest to bardzo szczęśliwy początek pracy w lubelskim klubie. Kontuzje są jednak naturalne. Trzeba sobie z tym radzić. Będę musiała zastąpić Olę inną zawodniczką. Mam na to kilka pomysłów, ale nie chcę jeszcze o nich mówić. Przed nami na szczęście cały okres przygotowawczy. Mamy dwa miesiące, by poradzić sobie z tą sytuacją. Wyzwania są po to, by im sprostać.

Poznaliśmy niedawno letnich sparingpartnerów biało-zielonych. MKS będzie mierzył się przede wszystkim z zespołami zagranicznymi. Skąd taki dobór rywali?

Przez cały sezon będziemy grać przeciwko zespołom z polskiej PGNiG Superligi. Bardzo bym chciała pograć z drużynami charakteryzującymi się innym stylem gry. Kluczowy oczywiście jest ich poziom. Pozwoli nam to na rozwój i wyciąganie wniosków w sytuacjach nietypowych dla krajowych parkietów. W polskiej lidze wszyscy znamy się bardzo dobrze. To dla nas super przetarcie. Spotkania z rywalami z zagranicy to także bardzo dobra forma przygotowania do europejskich pucharów.

Tych spotkań zaplanowano całkiem sporo. Kalendarz treningowy jest także dosyć napięty. Tak duża intensywność nie wiąże się z obawą o przeciążenie lubelskich szczypiornistek?

Zamiast „intensywność” powiedziałabym „objętość”. Ta objętość treningowa jest duża. Patrząc na plan treningowy, wydaje się on obszerny. Bardzo często będą to jednak treningi w mniejszych grupach. Wszystko w tej kwestii jest wyważone i bezpośrednio przeze mnie kontrolowane. To jest czas, w którym można nauczyć zawodniczkę np. nowego zwodu, czy rzutu. Na spokojnie, bez zbyt dużej intensywności można popracować nad pewnymi szczegółami technicznymi. To jest pora na naukę takich właśnie rzeczy. Ilość gier kontrolnych jest natomiast moim zdaniem jest optymalna.

W tym kontekście kluczowy wydaje się temat odnowy biologicznej.

Dla mnie regeneracja i odnowa biologiczna jest tak samo istotna, jak trening. Jeżeli zawodniczka nie zregeneruje się dobrze po dniu pracy, to następnego dnia poziom treningu będzie niższy. Poziom treningu ma być wysoki. Tylko w ten sposób można zapewnić wysoki poziom także podczas meczu. To jest dla mnie logiczne. Regeneracja, trening, mecz – to trzy najważniejsze elementy w układaniu planu przygotowań. Dlatego kwestia odnowy biologicznej była dla mnie od początku tak bardzo istotna. Super, że Prezes i Zarząd bardzo w tym aspekcie pomogli i skoncentrowali się na tym, by podwyższyć poziom regeneracji.

W skład sztabu szkoleniowego wszedł trener bramkarzy Barlinek Industrii Kielce, Tomasz Błaszkiewicz. Jak będzie wyglądać współpraca z tym szkoleniowcem?

Jestem bardzo zadowolona z rozpoczęcia tej współpracy. Uważam, że moje bramkarki skorzystają na doświadczeniu tego trenera. W okresie przygotowawczym będzie on z nami objętościowo przez większą ilość dni. Pozna dziewczyny, ich styl, kompetencje i braki. W trakcie sezonu będzie z nami przez dwa dni w tygodniu. Zawsze jakieś zadania i uwagi może przekazać Radkowi Kozaczukowi, który także jest zaangażowany w trening bramkarek. Wszystko można dobrze poukładać, jeśli się tego chce.

MKS FunFloor Lublin rozpocznie walkę o fazę grupową Ligi Europejskiej EHF od trzeciej fazy eliminacji, czyli rundę bliżej, niż w ubiegłym roku. Można już mówić o celach drużyny na arenie europejskiej?

To jest jasne, że każdy z nas jest ambitny i ma swoje cele. Bardzo byśmy chcieli awansować do fazy grupowej. Na pewno przyda się trochę szczęścia w losowaniu. Nie ukrywam, że to jest istotne. Mamy prawie cztery miesiące na przygotowanie do tych spotkań. Mam nadzieję, że w tej fazie eliminacji  efekty naszej pracy będą widoczne i pozwolą nam na realizację naszych celów.

Jaki zatem jest cel na sezon ligowy?

Ja oczywiście jako pierwszy trener mam bardzo ambitne plany. Jestem jednocześnie daleka od deklarowania, które miejsce w tym sezonie zajmie lubelski klub. Skupiam się obecnie na zadaniach szkoleniowych. Te cele i zadania są bardzo ambitne. Wierzę, że nasza praca przyniesie efekty.

Odchodząc nieco od tematów sportowych muszę zapytać o sam Lublin. Czy nowa trenerka MKS-u dobrze czuje się w naszym mieście?

Bardzo cieszę się, że mogę poznać to miasto i tę część kraju. Życie sportowca wymaga częstych przeprowadzek. Mieszkałam w różnych regionach Polski. Tutaj jednak jeszcze nie. Mam nadzieję, że gdy pojawią się jakieś wolne dni, to będę miała okazję poznać lepiej Lublin i okolice. Wszyscy, z którymi o tym rozmawiam, rekomendują to miejsce. Na ten moment mogę powiedzieć, że dzieje się dobrze. Logistycznie jestem w stanie wszystko super poukładać. Dla mnie ważne jest, by to życie profesjonalnego sportowca było jak najłatwiejsze.

Można zatem powiedzieć, że Lublin jest dobrym miejscem dla sportowca?

Myślę, że zdecydowanie tak. Jest tu dużo fajnych, nowoczesnych obiektów sportowych. Czekamy na remont hali Globus. Tym samym wrócimy do niej z jeszcze większą przyjemnością i ochotą. Wszystko jest poukładane w taki sposób, by nasze dziewczyny mogły rozwijać się sportowo.