Monika Marzec, druga trener MKS Perła Lublin:

W sporcie nic nigdy nie przychodzi łatwo, o wszystko trzeba walczyć i na wszystko zapracować. Dziś najważniejsze są trzy punkty. Liczyliśmy może na nieco łatwiejszy mecz, ale Piotrcovia zdążyła już wygrać z Zagłębiem Lubin, więc to nie przypadek, że było nam trudno. Rywal na początku sezonu prezentuje się naprawdę dobrze. Mogło być lepiej, ale myślę, że powinniśmy być zadowoleni z tego, że punkty zostają u nas.

Przeciwnik niczym nas nie zaskoczył. Taktycznie byliśmy przygotowani do tego spotkania bardzo dobrze, wiedzieliśmy wszystko o rywalu i jego zawodniczkach.

Czy my sami się czymś zaskoczyliśmy? Zaczęliśmy grać bardzo dobrze w obronie, przede wszystkim w pierwszej połowie. Straciliśmy jednak kilka niepotrzebnych bramek, przez co w nasze szeregi wdarła się nerwowość. Na końcu był horror z happy endem, czyli to co kibice lubią najbardziej, więc uważam, że warto było oglądać ten mecz i dopingować nasz zespół.

Joanna Szarawaga, kołowa MKS Perła Lublin (cztery bramki w meczu):

Na gorąco trudno stwierdzić, z czego wynikała nerwowa końcówka. Na pewno nasza obrona nie funkcjonowała tak, jak powinna, szczególnie w drugiej połowie. Słabo przez całe spotkanie wyglądał też niestety nasz atak. Wydaje mi się, że zagrałyśmy gorszy mecz niż w pierwszej kolejce. Tak jak powiedziałam, o ile w pierwszej połowie nasza defensywa jeszcze funkcjonowała, to w drugiej już nie za bardzo. Na pewno będziemy analizować ten mecz.

Spodziewałyśmy się, że Piotrcovia będzie tak zmotywowana. Głównie dlatego, że wygrała ostatnio po rzutach karnych z Zagłębiem Lubin, więc na pewno jej celem było urwanie punktów i nam. Byłyśmy więc nastawione na trudne spotkanie.

Czy w końcówce czułyśmy się sparaliżowane? Nie wiem, czy to dobre słowo. Myślę, że przez nerwy w ostatnich minutach, był to bardziej stres. Starałyśmy się co prawda uspokoić grę, ale nie do końca nam to wyszło.

Cieszę się ze swoich goli, ale pracowała na nie cała drużyna. Ja tak naprawdę tylko wykończyłam wypracowane przez koleżanki akcje. Najważniejsze jest to, że trzy punkty zostają w Lublinie.

Marina Razum, bramkarka MKS Perła Lublin (debiut w drużynie):

To był mój pierwszy mecz nie tylko w biało-zielonych barwach, ale i pierwszy po siedmiomiesięcznej przerwie. W pierwszej połowie zagrałyśmy bardzo dobrze, zarówno w obronie, jak i ataku, ale w drugiej pojawiło się zbyt wiele błędów i dwuminutowych kar, które następowały jedna po drugiej. Koniec końców, najważniejsze jest jednak zwycięstwo.

Dla mnie to spotkanie, ale przede wszystkim powrót na boisko, wiązał się z wieloma emocjami. Po przerwie spowodowanej pandemią, ale i kontuzją pleców, która mnie dopadła, cieszę się, że wreszcie mogłam stanąć między słupkami. Treningi z zespołem zaczęłam dwa tygodnie temu i wiem, że przede mną jeszcze wiele pracy. Jestem jednak wdzięczna trenerowi, że dał mi szansę, mimo że nie zagrałam zbyt długo.

Nie wiem, co wydarzyło się w ostatnich 15-20 minutach. Nagle opadłyśmy z sił, a dwuminutowe wykluczenia nas „zjadły”. Popełniłyśmy też błędy na skrzydłach, a niektóre rzuty były oddawane zbyt szybko. Cieszymy się jednak, że na końcu potrafiłyśmy doprowadzić do zwycięstwa.