Jak wygląda obecnie schemat drużyn młodziczek?

Wojciech Bracław: Moimi podopiecznymi są zawodniczki z rocznika 2007. Do tej pory była to dosyć spora grupa dziewczyn. W związku z tym, że mamy w stosunku do tego rocznika duże oczekiwania, podjęliśmy decyzję o podziale tej grupy i wyselekcjonowaniu najlepszej czternastki. Wybrane przez nas dziewczyny są szkolone nieco intensywniej pod moim okiem. Pozostałe młode piłkarki wraz z perspektywicznymi zawodniczkami z rocznika 2008 zostały przekazane pod skrzydła trener Izabeli Puchacz.

Izabela Puchacz: Dziewczyn z tych roczników od 2007 do 2009 jest sporo. W tym roku dołączyły do nas dziewczynki z akademii. Cieszymy się z tego. Im więcej, tym lepiej. Postanowiliśmy stworzyć dwie drużyny, by te dziewczyny miały szansę jak najwięcej trenować i przede wszystkim grać. W sytuacji, gdy mamy dwie drużyny, dziewczyny mają większe szanse na wyjście na boisko w trakcie turniejów, czy meczów ligowych. Chcemy, by się rozwijały. W moim zespole są dziewczynki z 2008 rocznika, które w przyszłym roku będą rocznikiem wiodącym. Chcemy je rozwijać. Taki jest nasz główny cel.

W ubiegłym sezonie na jeden trening przychodziło 26 dziewczyn. Spadała przez to intensywność. Nie była ona taka, jak powinna być. Gdy treningi są podzielone, jesteśmy zrobić z tymi dziewczynami więcej.

Jak przebiega rotacja pomiędzy tymi dwoma grupami młodziczek?

WB: Bardzo byśmy chcieli, by rotacja pomiędzy zespołami była płynna. Pierwszy mecz i wpisanie do protokołu uniemożliwia jednak takie transfery w czasie sezonu. Ta migracja jest utrudniona. Zdarza się jednak, że dziewczyny z tego drugiego zespołu swoją pracą i postawą na treningach zasługują na włączenie do tej mocniejszej ekipy. Po awansie do 1/16 mamy jednak szansę na połączenie naszych sił. Możliwość dowolnej rotacji pod względami szkoleniowo-wychowawczymi byłaby korzystniejsza. Pewnych rzeczy jednak nie „przeskoczymy”.

Duża część tych dziewczyn zasili w przyszłości starszy zespół?

WB: Młodziczki za rok będą zyskiwać status juniorek młodszych. W ubiegłym roku były nieco poszkodowane, bo w 1/8 finału mistrzostw Polski grały przeciwko dziewczynom ze starszego rocznika. W tym roku grają już jako rocznik wyższy. Mamy nadzieję, że doświadczenie zaprocentuje. W przyszłym roku moje podopieczne zasilą zespół juniorek prowadzony przez Małgorzatę Rolę. Obecnie tam występują zawodniczki z roczników 2005 i 2006. Już teraz jednak trenuje z tym zespołem część dziewczyn z mojej drużyny.

IP: Mamy pierwszoligowy zespół, w którym zawodniczki mogą się dalej rozwijać. Przede wszystkim mamy jednak nasz pierwszy utytułowany zespół 22-krotnych mistrzyń Polski. Dostanie się do tej drużyny, jest marzeniem naszych młodych szczypiornistek. Na pewno dużą zachętę dla tych dziewczyn są przykłady Marysi Szczepaniak i Edyty Byzdry, które już wkomponowują się w zespół prowadzony przez Monikę Marzec. Te młodsze dziewczyny mają wśród biało-zielonych swoje idolki. Przychodzą na treningi i mecze. Znają się z nimi. Takie podejście pomaga w motywowaniu naszych podopiecznych.

Można mówić w kontekście tych grup o szczególnych talentach?

IP: Jest trochę zbyt wcześnie, by mówić o pojedynczych talentach. Najważniejsze dla nas jest to, że mamy tych dziewczyn dwie mocne ekipy. One chcą trenować. Mamy bardzo dobrą frekwencję na zajęciach. Nasze podopieczne wiążą swoją przyszłość z piłką ręczną. Mają oczywiście swoje predyspozycje do gry na konkretnych pozycjach. Samo to jednak, że jest ich tak dużo i wykazują takie chęci, jest dla nas i dla klubu najważniejsze.

WB: Najważniejszym naszym celem jest sprawienie, by jak najwięcej dziewczyn z zespołu juniorek młodszych zasilało drugi zespół MKS-u, a w konsekwencji drużynę grającą w PGNiG Superlidze. Mamy bardzo równą drużynę, ale są w niej także „perełki”. Nie ma jednak pierwszej bez ostatniej i odwrotnie. To jest mocna ekipa. Nasza liga regionalna jest już dla nich zbyt słaba. W tej kategorii wiekowej dziewczyny nie mają konkurencji. Dlatego często ruszamy w Polskę. Chcemy, by szlifowały swoje umiejętności. W okresie pandemii z wyjazdami jest jednak nieco gorzej niż dotychczas. Byliśmy na Śląsku, w Wielkopolsce i nad morzem. Zderzamy się z tuzami w tym roczniku i dobrze to wygląda. Niektóre zespoły prowadzi się tylko dla pojedynczych zawodniczek, które chce się wypromować. W naszym wypadku jest to jednak cała grupa dziewczyn, które mogą w przyszłości być dobrymi zawodniczkami.

IP: Grupę czasem trzyma się dla jednej, dwóch zawodników. W naszych zespołach jest inaczej. Liczymy na to, że przebije się więcej dziewczyn. Tego sobie życzymy. Dlatego wiążemy się z tymi dziećmi i oddajemy im wszystko, co mamy najlepsze.

Trudno zatrzymać przy sporcie nastoletnie dziewczyny, w których życiu przecież dzieje się tak dużo?

WB: Przed dziewczynami, które idą do liceum ciężki okres. Mają dużo nauki. Godzą te obowiązki z trenowaniem. Radzimy sobie. Rezygnacji dotąd w naszej grupie jednak nie było. Pomaga atmosfera. Mam wrażenie, że to są przyjaciółki i nie mają siebie dosyć.

IP: To są młode dziewczyny. Ważne by zaszczepiły w sobie tę piłkę ręczną. Są pewne etapy w życiu, w których może ten sport pójść na dalszy plan. Takim kluczowym momentem jest pójście do szkoły średniej. Dochodzą nowe zajęcia pozalekcyjne, inne zainteresowania. Nikogo nie zmusimy, by chodził regularnie na treningi. Jeżeli od najmłodszych lat zaszczepi się w młodych ludziach chęć do grania, uprawiania sportu, do wysiłku fizycznego, to procentuje. Pojawiają się także takie elementy jak nowe przyjaźnie. One często pozostają na całe życie i to często ma duży wpływ. Jeżeli te dziewczyny darzą się sympatią i lubią ze sobą przebywać, to chętniej kontynuują przygodę ze sportem.

Ta dobra atmosfera jest połową sukcesu. Tak tez jest w dorosłym życiu. Gdy źle czujemy się w jakimś towarzystwie, to się z niego wycofujemy. Nasze dziewczyny się lubią i chętnie przychodzą na treningi. Oczywiście rywalizują ze sobą, ale to jest zdrowa rywalizacja.

Gdzie szukać nowych talentów?

IP: Co roku klub organizuje nabory do akademii, która jest pierwszym krokiem do wejścia w ten pion szkolenia. Przychodzą do nas już dziewczynki z rocznika 2012. Trzecia, czwarta klasa szkoły podstawowej to jest ten wiek, w którym warto zapoznać dzieci z piłką ręczną. Nauczyć je podstaw. Im więcej będzie w szkołach nauczycieli, którzy będą chcieli trenować swoich podopiecznych pod kątem piłki ręcznej, tym lepiej będzie dla tej dyscypliny. Dużo zależy od warunków. Trudno zrobić trening na salce przystosowanej do siatkówki, czy koszykówki. Te wymiary są inne. Wiele zależy też od rodziców. Warto pokazywać dzieciom, że ten czas można spędzać aktywnie.

WB: Współpracujemy z akademią. Mamy dzięki temu zaplecze. W kilku przypadkach ten przeskok udało się zrobić bardzo szybko. Nie ukrywam jednak, że nowym dziewczynom nie jest łatwo nadążyć i wkomponować się w zespół. Pracujemy z nimi już pięć lat. Nikogo jednak jeszcze nie odesłaliśmy bez weryfikacji. Do młodszych roczników wciąż dochodzą kolejne dziewczynki. Cała piramida szkoleniowa stworzona przez Monikę Marzec i Sabinę Włodek funkcjonuje. MKS chce pełnić też funkcję społeczną. W tym kontekście mamy jednak ten problem, że nie jesteśmy klubem szkolnym. Wiele klubów funkcjonuje w ramach placówek edukacyjnych. Jest zdecydowanie łatwiej jeśli chodzi o bazę treningową i samo szkolenie. Są tworzone klasy sportowe. Tam dziewczyny naprawdę bardzo dużo trenują. Nasze „perełki” przy nich wyglądają jednak bardzo dobrze. Nawet mimo tego, że trenują tylko trzy razy w tygodniu.

Szkoły nie pomagają w promowaniu dyscypliny wśród młodzieży?

IP: Tej piłki ręcznej w szkołach jest mało. Króluje siatkówka, koszykówka i przede wszystkim piłka nożna. MKS jednak dba o rozwój swoich grup młodzieżowych. Mamy dobre zawodniczki, które są całkiem dobrze szkolone i osiągają sukcesy. W tych grupach mamy ok setki dzieci. Marka MKS-u zatem przyciąga. Nam pozostaje się cieszyć i szukać talentów.

WB: Potrzebujemy naprawdę dużych obiektów. Przy szkołach w Lublinie tych obiektów jest niewiele. Korzystamy z zaplecza XXX LO przy ul. Wajdeloty 12. Kiedyś trenerzy pracowali w szkołach i przyprowadzali dzieci do klubu. Dziś dysponujemy tym materiałem ludzkim, który przyprowadzą do nas rodzice. Nie ukrywam jednak, że fajnie by było gdyby tych dziewczyn było jeszcze więcej.

Jakie są najbliższe wyzwania?

WB: Jedziemy na mocno obsadzony turniej mikołajkowy do Zabrza. Ze względu na kwarantanny zawody jednak zostały mocno ograniczone. Jedziemy także do Małkinii. Tam także spotkamy się z kilkoma fajnymi zespołami, z którymi dotąd nie graliśmy. Przed czasem pandemii były to turnieje trzydniowe. Teraz są to imprezy jednodniowe. Dyrektorzy szkół nie zgadzają się na spanie w placówkach ze względu na obostrzenia. Ponadto jesteśmy zobligowani, by unikać dalekich podróży. Kończymy także pierwszą rundę rozgrywek ligowych. Na czele plasują się oczywiście zespoły MKS-u. Starszy ma na swoim koncie komplet zwycięstw, a młodszy przegrał jedynie z liderkami i ekipą z Kraśnika.

IP: Chcemy zachęcić jak największą ilość dziewczynek do trenowania piłki ręcznej. To jest nasze największe wyzwanie. To jest dyscyplina mimo wszystko niszowa. Brakuje infrastruktury. Gdy uda się już stworzyć jakąś grupę i przypisać do niej trenera, to ona funkcjonuje. Regularny trening przynosi efekty. Oczywiście na początku to jest zabawa. Później jednak przechodzi się do specjalistycznego szkolenia i to się kręci

Klub poszedł w dobrym kierunku. Osoby, które zajmują się w Lublinie grupami młodzieżowymi miały do czynienia z piłką ręczną. Nasze doświadczenie możemy przełożyć na szkolenie młodzieży. To jest dobra droga. Liczymy na to, że to przyniesie efekty.

Partnerem materiału jest PGE Polska Grupa Energetyczna S.A – Główny sponsor grup młodzieżowych MKS Lublin