Jak smakowało zdobycie pierwszego w historii Kobierek PGNiG Pucharu Polski?
To są emocje nie do opisania. Dla takich chwil my, zawodniczki, trenujemy całe życie. To było najlepsze zakończenie sezonu, jaki mogłyśmy sobie wymarzyć. Nie mogę nie wspomnieć o kibicach. Byli dla nas wielkim wsparciem, bardzo im dziękujemy za tak niesamowity doping i liczne zjawienie się na hali w Gnieźnie. Przy takich trybunach gra się łatwiej. Jesteśmy Wam naprawdę wdzięczne!

Jak z Twojej perspektywy wyglądały te dwa decydujące spotkania? O brąz z EUROBUDEM JKS-em Jarosław i to z MKS-em Zagłębiem Lubin, które dało puchar?
Te dwa mecze pokazały, że jesteśmy dojrzałą drużyna, która potrafi grać ważne mecze. Wytrzymałyśmy to psychicznie i fizycznie. Były to dla nas niezwykle trudne spotkania z wymagającymi rywalami, bo drużyna z Jarosławia była doskonale dysponowana w tym sezonie, a Zagłębie nie bez powodu obroniło tytuł mistrzyń Polski. To było 120 minut walki o wszystko. Jesteśmy niesamowicie szczęśliwe, że to my byłyśmy w tych spotkaniach lepsze. Jestem bardzo dumna z naszej drużyny.

Które z nich uznałabyś za trudniejsze?
Moim zdaniem spotkanie z JKS-em. Był to mecz z gatunku tych, które musiałyśmy wygrać. Jeden mecz decydował o tym, czy brązowy medal zawiśnie na naszych szyjach. Z kolei mecz z Zagłębiem Lubin to historyczny finał dla naszego klubu. Dla nas to, że tam doszłyśmy był wielkim sukcesem. Nasza droga była niezwykle trudna – najpierw wygrana z Jarosławiem, potem z Lublinem. W finale to nasze rywalki były faworytkami. One musiały, my mogłyśmy. To był nasz dzień, zagrałyśmy zespołowo. Każda zawodniczka dołożyła cegiełkę do wygranej i puchar pojechał do Kobierzyc.

W pewnym momencie kwestia brązowego medalu była bardzo „otwarta”, bo w grze były jeszcze piotrkowianki. Jest jakieś spotkanie lub wydarzenie, które możesz uznać za przełomowe dla zespołu?
Myślę, że większość osób w pewnym momencie skreśliła już nasze szanse na medal. My jednak wiedziałyśmy, że wszystko jest jeszcze w naszych rękach i nie możemy się poddać. W tabeli było dosyć tłoczno, bo faktycznie my, jarosławianki i zawodniczki Piotrcovii pozostawałyśmy w grze. Piotrkowianki nie miały jednak udanej końcówki sezonu i ostatecznie walka o trzecią lokatę rozstrzygała się tylko między Kobierkami i Jarosławiem. Myślę, że dla nas przełomowym momentem była właśnie wygrana w ostatniej rundzie z Piotrkowem. Od tego czasu regularnie dopisywałyśmy sobie trzy punkty. Nie mogę też nie wspomnieć o wyjazdowych meczach z Lublinem, gdzie wygrałyśmy jedną bramką. Mówią, że nic dwa razy się nie zdarza, a jednak.

Który z zespołów był dla Was w tym sezonie najbardziej niewygodnym rywalem?
Każdy zespół gra inaczej, ma inne założenia taktyczne, inne możliwości boiskowe. Dla mnie chyba najbardziej niewygodnie grało się z Jarosławiem. O ile w Kobierzycach te spotkania były z korzyścią dla nas, to mecze wyjazdowe nie szły po naszej myśli. Bardzo trudno gra na tamtej hali. Nie wygrałyśmy tam w tym sezonie ani razu.

Z czym Kobierki miały w tym sezonie największy problem? W którym elemencie zrobiłyście największy postęp?
Atak pozycyjny był częstym tematem naszych analiz. Nie zawsze wychodziło to tak, jak zakładałyśmy. Myślę, że ostatecznie znalazłyśmy sposób na naszą drużynę i ten element wygląda dużo lepiej. Sporo rozmawiałyśmy też o skuteczności rzutowej, bo przegrywałyśmy mecze właśnie z tego powodu.

Podczas jednego z meczów z Jarosławiem doznałaś groźnie wyglądającej kontuzji twarzy, konkretnie zębów. Jak to na Ciebie wpłynęło?
Tak było to szokujące przeżycie. Taka kontuzja nie jest codziennością w naszym sporcie i nie wiadomo było, jak do tego podejść, ile będzie wyglądał czas rekonwalescencji. Przez cztery tygodnie byłam na diecie płynnej. Miałam okropnie opuchnięte wargi, mnóstwo szwów, nie mogłam mówić. Bardzo wtedy cierpiałam i był to jeden z gorszych okresów. Szczerze nie wiedziałam, jak będzie wyglądał mój powrót na boisko. Myślałam, że będę się bała, czuła strach. Jednak już podczas pierwszych treningów zapominałam o tym. Dodatkowo gram w ochraniaczu na zęby i daje mi to komfort psychiczny. Teraz jestem pod stała opieką stomatologa.

W tym sezonie byłaś tą, która układa i prowadzi atak zespołu. Dobrze czujesz się w tej roli?
Tak, podoba mi się ta rola. Z perspektywy czasu myślę, ze musiałam dojrzeć do pewnych spraw boiskowych. Teraz widzę dużo więcej rozwiązań przed meczem. Podczas analiz mam pomysł na grę zespołu i razem z dziewczynami wymieniamy się naszymi spostrzeżeniami i uwagami.

Nie udało się Wam obrobić tytułu wicemistrzyń Polski, ale zdobyłyście kolejny medal, brąz. Myślisz, że gdyby nie puchar, to byłoby słuchać głosy, że to sportowy regres?
Tak jak wspomniałam, mało osób wierzyło w nasz sukces. Zarówno przed sezonem, jak i w jego trakcie nie liczono, że zdobędziemy brązowy medal mistrzostw Polski, czy historyczny puchar. Wiedziałyśmy przed sezonem, że poprzeczka po poprzednich sukcesach jest postawiona wysoko, a oczekiwania wobec drużyny bardzo duże. Udowodniłyśmy, na co nas stać i pokazałyśmy, że to zespołowość jest naszą najgroźniejszą bronią.

Jaką drużyną są według Ciebie teraz Kobierzyce?
Dojrzałą oraz znającą swoją wartość. Jesteśmy zgrane, dobrze się rozumiemy na parkiecie. Mamy dobre relacje zarówno na boisku, jak i poza nim. Ten team spirit jest niesamowicie ważny. On często w ważnych końcówkach dodawał skrzydeł.

Do kolekcji zostało Wam jeszcze do zdobycia mistrzostwo kraju, a przed Wami także występy na europejskich arenach. Myślisz, że przyjdzie Wam mierzyć z nowym rodzajem presji i oczekiwań?
Przyszły sezon będzie pełen nowych doświadczeń i przyniesie nam dużo emocji. Zmierzymy się z Europą, to dla nas duży sprawdzian naszych możliwości. Na pewno oczekiwania wobec nas będą duże i musimy temu sprostać. Musimy dobrze i sumiennie przepracować okres przygotowawczy, co na pewno z korzyścią wpłynie na spotkania. Po trzech latach sukcesów na arenie krajowej myślę, że jesteśmy gotowe na zmierzenie się z najlepszymi. A co do spotkań w PGNiG Superlidze Kobiet, to rzeczywiście brakuje nam tylko złotego krążka. Jak marzyć to rzeczach wielkich, więc kto wie, co przyszły sezon pokaże.

Rozmawiała Marta Trzeciakiewicz