Arged Rebud KPR Ostrovia przystępowali do meczu z Gwardią Opole po dwóch przegranych z rzędu (w Puławach oraz w domu z Orlen Wisłą Płock). Goście natomiast przyjechali do 3mk Areny podbudowani zwycięstwem po rzutach karnych z Azotami. Początek pokazał, że gospodarze czują na sobie presję wyniku i oczekiwań kibiców. Gwardia w 13. minucie po bramce Mateusza Wojdana prowadziła już 7:4. Trener Maciej Nowakowski szybko musiał dokonać kilku zmian na boisku. Dawida Balcerka w bramce zmienił Mikołaj Krekora. W polu pojawili się Krzysztof Łyżwa oraz Patryk Marciniak. Ten drugi rzucił szybko trzy bramki i w 28. minucie był remis 12:12. Na prowadzenie KPR wyprowadził Łyżwa kilka sekund później. – Dobrze funkcjonowała nasza obrona 5-1, której nie gramy zbyt często. Widzieliśmy, że Ostrovia ma z nią problem. Później pojawił się Patryk Marciniak, który gra bardzo dobrze 1 na 1. Były momenty, że wiązał naszą defensywę, dlatego gospodarze doprowadzili do remisu – powiedział Bartosz Jurecki, trener Gwardii.

Ostrovia w końcówce pierwszej połowy poczuła wiatr w żaglach i na fali rozpoczęła drugą połowę. Po bramkach Łukasza Gieraka prowadziła nawet 19:14. Po chwili stało się coś trudnego do wytłumaczenia. Gwardia błyskawicznie odrobiła straty i po ośmiu minutach był już remis 19:19. Chwilę później, po golu Mateusza Jankowskiego wyszła znów na prowadzenie. W następnych fragmentach spotkania uaktywnił się Jakub Ałaj, który odbijając kilka piłek, pomógł swojej drużynie wyjścia na prowadzenie 24:22. Chwilę później Adam Malcher obronił rzut karny Bartłomieja Tomczaka, Ostrovia była znów w opałach. – Rzuciliśmy sześć bramek z rzędu, ale ten zryw kosztował nas bardzo dużo sił. Dlatego też nie byliśmy w stanie pójść za ciosem i do ostatni sekund było bramka za bramkę – dodał Jurecki.

Nie jestem w stanie wyjaśnić tego co się stało przy naszym prowadzeniu 19:14. Znów zaczynamy popełniać proste błędy, oddajemy piłkę rywalom. Takie rzeczy po prostu nie mogą się zdarzać – skomentował początek drugiej połowy Maciej Nowakowski – trener biało-czerwonych.

Na szczęście kibiców w Ostrowie Wielkopolskim, do ostatnich sekund żadna z drużyn nie była już w stanie uzyskać większej przewagi. Nerwowości dodały sytuacje boiskowe, w których zawodnicy jednej i drugiej drużyny mogli zakończyć spotkanie z czerwonymi kartkami na koncie. Najpierw uderzony w twarz został Piotr Jędraszczyk. Sędziowie jednak nie ukarali obrońcy Ostrovii. Później sam poszkodowany trafił w głowę golkipera gospodarzy, za co również nie został ukarany. To wszystko sprawiło, że o zwycięstwie zdecydowała ostatnia akcja. Na pięć sekund przed końcem meczu faulowany był Mateusz Wojciechowski. Przy piłce pozostawali gospodarze, którym zostało jedno podanie. Maciej Nowakowski nie miał innego wyjścia, jak desygnować do gry Ksawerego Gajka. Ten w pierwszej próbie rzutu był faulowany. W powtórce trafił do bramki gości, zapewniając równo z końcową syreną zwycięstwo Ostrovii. – Cały mecz grałem słabo. Miałem pretensje do samego siebie. W ostatniej akcji jednak nie było kalkulacji. Przy pierwszej próbie zostałem uderzony w rękę. W drugiej udało mi się trafić do siatki. Cieszę się, że mogłem zapewnić mojej drużynie wygraną – powiedział po meczu bohater ostatniej akcji. Arged Rebud KPR Ostrovia pokonała Gwardię 28:27.