Piłkarze ręczni Torus Wybrzeża Gdańsk jechali do Płocka na mecz nie tylko z utytułowanym przeciwnikiem, ale przede wszystkim przeciwnikiem w ogromnym gazie. „Nafciarze” swoich poprzednich „gości” z Orlen Areny odprawili z wynikiem 44:18 (Stal Mielec). Naszpikowana zagranicznymi gwiazdami ekipa Wisły miała jednak przed sobą – po pojedynku z gdańszczanami – najważniejszy mecz sezonu, czyli rewanż z Łomżą Vive Kielce i to właśnie na to spotkanie gracze trenera Sabate motywowali się zdecydowanie mocniej.

Wynik otworzył piorunującym rzutem Zoltan Szita w drugiej minucie. Gdańszczanie jak w poprzednich starciach zmuszeni byli radzić sobie bez nominalnego prawego rozgrywającego (Adamczyk, Comerlatto), ale dodatkowo bez Mateusza Kosmali – najskuteczniejszego zawodnika w przekroju całego sezonu w Wybrzeżu. Na 2:0 podwyższył Przemysław Krajewski i już w 5’ faworyci zaczęli składać zwycięstwo z pojedynczych zdobyczy. Przyjezdni swoje pierwsze trafienie zanotowali z rzutu karnego, a jego egzekutorem był kapitan Piotr Papaj. Tempo meczu nie było porywające, ale obie strony punktowały regularnie. Różnica była taka, że gospodarze do budowy skutecznego ataku potrzebowali zdecydowanie mniej wymian piłki (4:3 w 9’). Zawodnicy z Trójmiasta mieli okazję, aby wyrównać stan meczu po karze dla Szity, jednak gra w przewadze zupełnie im nie wyszła i w 14 minucie było 8:4 dla Wisły. Przed upływem kwadransu pierwszy czas wziął Mariusz Jurkiewicz. Po jego upływie jego gracze dwukrotnie zaskoczyli Adama Morawskiego i spółkę, jednak siła ofensywna „Nafciarzy” była ogromna i momentalnie z drugiej strony boiska przychodziła odpowiedź. Na 10 minut przed końcem pierwszej połowy płocczanie mieli już 5 goli zaliczki (12:7) i w pełni kontrolowali wydarzenia boiskowe. Szkoleniowiec gospodarzy odpowiedzialnie szafował siłami swojej drużyny i dawał pograć zawodnikom, którzy mieli mniej minut w nogach, jak choćby Leonardo Dutra (3 gole do 25 minuty). W końcówce pierwszej odsłony Wybrzeże zagrało jeszcze kilka składnych akcji i zeszło do szatni przy rezultacie 16:10 dla Orlen Wisły Płock.

Po zmianie stron pod bramką Witkowskiego hiszpańską akcję zawiązali Mindegia oraz Serdio i z 6 goli przewagi zrobiło się siedem. „Nafciarze” grali na zupełnym luzie i również im przytrafiały się błędy wynikające z rozkojarzenia. Zwycięstwo było niezagrożone, a Wybrzeże mogło postraszyć tylko Mateuszem Jachlewskim, który dwoił się i troił, aby utrzymać swoją drużynę w grze (6 celnych rzutów z 12 całego zespołu). Przy stanie 17:12 na dwie minuty plac gry opuścił Dutra i choć powinno to ułatwić życie rozgrywającym, to gospodarze lepiej sobie radzili pod presją – zwłaszcza Niko Mindegia, który podwyższył prowadzenie na 20:13. W 41’ na rzut karny wszedł młodziutki Dawid Wodziński i zatrzymał rzut Przemysława Krajewskiego! Dwie minuty później bramkarz obronił drugą „siódemkę”! Dobra postawa między słupkami zaowocowała również lepszą postawą w ataku i po trafieniach Papaja i Stojka, zrobiło się już tylko 21:17 dla Wisły (48’). Płocczanie gubili się w destrukcji, ale w opałach byli także pod gdańską bramką, do której nie potrafili znaleźć drogi od 8 minut. Dopiero Serdio przełamał ten impas (23:18 w 51’). Poddenerwowani „Nafciarze” stracili Zoltana Szitę po trzeciej karze, ale 5 bramek zapasu wystarczało, aby osiągnąć cel zdobycia trzech „oczek”. Wiślacy z dużym spokojem doprowadzili sprawę do końca i pokonali czerwono-biało-niebieskich 29 do 19. Dla Torus Wybrzeża był to ostatni pojedynek sezonu, natomiast Orlen Wiśle pozostała prestiżowa „Święta Wojna” z Łomżą Vive Kielce.

Orlen Wisła Płock vs Torus Wybrzeże Gdańsk 29:19 (16:10)

OWP: Morawski, Rybicki – Serdio 4, D. Fernandez, Toto 2, Komarzewski 2, Susnja, Dutra 4, Mihić 3, Daszek 2, Czapliński, Terzić, Mindegia 4, Stenmalm, Krajewski 4, Szita 4.

Trener: Xavi Sabate.

TWG: Chmieliński, Wodziński, Witkowski – Leśniak, Sulej, Stojek 1, Janikowski 3, Gądek 1, Jachlewski 7, Wróbel, Pieczonka, Papaj 4, Mosquera 3.

Trener: Mariusz Jurkiewicz.