ORLEN Superliga: 17 serii i wciąż dużo znaków zapytania

Liderem rozgrywek są piłkarze ręczni ORLEN Wisły Płock (51 punktów), z kolei ostatnie miejsce zajmuje zespół Zepter KPR Legionowo (6 punktów). Pod względem liczby zdobytych punktów – przepaść, ale w tym wypadku tabela… „kłamie”. Bezpośredni mecz tych drużyn, rozegrany 26 listopada w Legionowie, wcale nie był spotkaniem do jednej bramki.

Beniaminek ORLEN Superligi zawiesił poprzeczkę bardzo wysoko i szczególnie w pierwszej połowie był równorzędnym rywalem dla wicemistrzów Polski. Kto wie, czy nie doszłoby do sensacji, gdyby nie bramkarz gości – Marcel Jastrzębski – który odbił aż 15 piłek (43 procent) i miał ogromny udział w zwycięstwie ORLEN Wisły (32:22).

Podobny scenariusz miało spotkanie drużyny Zepter KPR w Kielcach, gdzie sprawiła mistrzom Polski i obecnemu wiceliderowi dużo kłopotów. Wprawdzie tego meczu również nie wygrała (32:39), ale swojego występu naprawdę nie musiała się wstydzić.

Te spotkania okazały się punktem zwrotnym dla beniaminka, który do końca listopada nie wygrał żadnego meczu i wielu zdążyło już skreślić zespół Michała Prątnickiego. Tymczasem w grudniu Zepter KPR wygrał dwa mecze (i to na wyjeździe) z Zagłębiem Lubin oraz Energą Wybrzeżem Gdańsk i wyraźnie zmniejszył straty do rywali w tabeli. W Legionowie wierzą, że zespół będzie wiosną chwalony nie tylko za walkę, ale zacznie także zdobywać więcej punktów i zapewni sobie na koniec utrzymanie w ORLEN Superlidze.

Po 17. serii tylko o punkt beniaminka wyprzedza zespół z Gdańska. Tam w trakcie sezonu doszło do zmiany trenera i duet Mariusz Jurkiewicz – Jakub Bonisławski zastąpił Patryk Rombel, były selekcjoner reprezentacji Polski. Początki w nowej pracy miał trudne. Z siedmiu meczów, które jego zespół rozegrał w 2023 roku, wygrał jeden – z Corotop Gwardią Opole (27:26), którą prowadzi Bartosz Jurecki, jego były asystent z reprezentacji. 

Trzeba jednak oddać Patrykowi Romblowi, że w kilku meczach jego drużynie zabrakło szczęścia i przegrywała naprawdę minimalnie, różnicą 1-2 bramek. Wiosną, po dobrze przepracowanym okresie przygotowawczym, szczypiorniści Energi Wybrzeża Gdańsk liczą na poprawienie liczby punktów i miejsca w tabeli. Na razie jednak strata do Zagłębia Lubin (12. miejsce) jest spora i wynosi osiem punktów.

Jesienią do zmiany trenera doszło również w drużynie Energi MKS Kalisz. Tam zareagowano znacznie szybciej – już na początku września, po dwóch porażkach, pożegnano Pawła Nocha, a zatrudniono Rafała Kuptela. Wcześniej przez dziewięć sezonów pracował w Opolu i zdobył z klubem brązowy medal ORLEN Superligi.

– W Kaliszu zawodnicy mają pojęcie o piłce ręcznej i nie boją się ciężkiej pracy – mówił Rafał Kuptel we wrześniu w rozmowie z TVP Sport. – Mam nadzieję, że przeżyjemy fajne chwile, ale wszystko zweryfikuje i tak boisko. Sam jestem bardzo ciekawy, jak zakończy się dla nas ten sezon. Najważniejsze: chcemy się dostać do czołowej ósemki i zagrać w play-off. Oczywiście, nie będzie to łatwe, ale się nie poddamy i będziemy walczyć.

Zespół Energi MKS Kalisz wygrał z nowym trenerem osiem spotkań i zajmuje 6. miejsce (24 punkty). Cel „awans do play-off”, o którym mówił Rafał Kuptel, jest więc dla jego drużyny bardzo realny.

Do zmiany trenera – krótko przed przerwą w rozgrywkach ORLEN Superligi – doszło w Ostrowie Wielkopolskim. Macieja Nowakowskiego, który prowadził zespół przez pięć lat, zastąpił Kim Rasmussen. Duńczyk to były selekcjoner żeńskiej reprezentacji Polski (dwukrotnie czwarte miejsce w mistrzostwach świata), a także Węgier, Czarnogóry i Korei Południowej. Z rumuńską drużyną CSM Bukareszt wygrał w 2016 roku Ligę Mistrzyń. Krótko prowadził w Polsce także zespół MKS FunFloor Lublin.

Ciekawostką jest fakt, że klub z Ostrowa Wielkopolskiego uprzedził… żeński zespół z Kalisza – AWS Energa Szczypiorno. Beniaminek ORLEN Superligi kobiet również rozważał zatrudnienie Kima Rasmussena. Ostatecznie postawił na szwedzkiego trenera Pethera Krautmeyera.

Przyzwyczailiśmy się już do udziału Industrii Kielce i ORLEN Wisły Płock w europejskich pucharach (drugi sezon z rzędu obie drużyny grają w EHF Lidze Mistrzów), ale warto podkreślić, że ORLEN Superliga miała także dwóch przedstawicieli w fazie grupowej Ligi Europejskiej – Górnika Zabrze i KGHM Chrobrego Głogów, odpowiednio 3. i 4. zespół minionego sezonu. Takie same lokaty zajmują po 17 seriach spotkań, a Górnik (34 punkty) wyprzedza Chrobrego o punkt. 

Zespół Tomasza Strząbały będzie wiosną kontynuował swoją przygodę z Ligą Europejską i rozegra jeszcze co najmniej cztery mecze (rywalami niemiecki Rhein-Neckar Loewen oraz francuskie Nantes), natomiast zawodnicy Witalija Nata pożegnali się z europejskimi pucharami po sześciu meczach. Zdobyli jednak doświadczenie, które powinno zaprocentować w przyszłości także w ORLEN Superlidze.

Jesienią niezwykle ciekawie było również na szczycie tabeli, gdzie od lat toczy się rywalizacja dwóch najbardziej utytułowanych klubów w Polsce – Industrii Kielce i ORLEN Wisły Płock. Spotkanie rozegrane 20 grudnia w Hali Legionów nie zawiodło oczekiwań – były piękne akcje, była walka i była ogromna dramaturgia. O zwycięstwie ORLEN Wisły (29:28) przesądził ostatni atak i bramka Michała Daszka (kolejne takie trafienie w jego karierze).

– W pierwszej kolejności chciałbym pogratulować zawodnikom. W pełni zasłużyli na to zwycięstwo. To, co zrobili w tym meczu, było niesamowite. Nawet nie tylko w tym meczu, ale w całym sezonie – ocenił Xavier Sabate, trener lidera ORLEN Superligi. – W drugiej kolejności chciałbym pogratulować kibicom. Wsparcie, które od nich otrzymujemy, jest fantastyczne. 

Z kolei Tałant Dujszebajew, trener Industrii Kielce, przyznał po spotkaniu: – Dziękuję i gratuluję moim zawodnikom za to, że nie opuścili rąk i wrócili do meczu. Mimo straty pięciu, sześciu bramek doszliśmy do remisu. Nie udało się wygrać i przegraliśmy, ale walczymy dalej. Sezon się jeszcze nie skończył. 

Szkoleniowiec aktualnych mistrzów Polski podkreślił, że to dopiero pierwsza bitwa i ciąg dalszy rywalizacji nastąpi w 2024 roku. Cel jego drużyny się nie zmienił – jest nim oczywiście mistrzostwo Polski. 

ORLEN Superliga: każdy chce zagrać o mistrzostwo Polski

W trwającym sezonie 2023/2024 będziemy prawdopodobnie świadkami nie dwóch, jak w ostatnich latach, ale czterech spotkań między Industrią Kielce a ORLEN Wisłą Płock. To efekt zmian w regulaminie – po 26. serii osiem najlepszych drużyn w tabeli zagra w rundzie finałowej (play-off) o mistrzostwo Polski, a z kolei zespoły z miejsc 9-14 będą walczyć w rundzie spadkowej (play-out) o pozostanie w elicie.

Patrząc na tabelę ORLEN Superligi po 17. serii i niewielkie różnice punktowe między drużynami możemy być pewni, że rywalizacja o osiem pierwszych miejsc będzie niezwykle zacięta. O miejscu w tabeli przed fazą play-off i play-out mogą zadecydować nie tylko punkty, ale również wyniki bezpośrednich spotkań i bilans bramkowy. Znaczenie może mieć, dosłownie!, każde trafienie. 

Poniżej wyciąg z regulaminu ORLEN Superligi w sezonie 2023/24 – co decyduje o miejscu w tabeli w przypadku, gdy dwie lub więcej drużyn uzyska tę samą liczbę punktów:

a) większa liczba zdobytych punktów w meczach pomiędzy zainteresowanymi drużynami,

b) większa liczba zdobytych bramek w meczach pomiędzy zainteresowanymi drużynami,

c) większa dodatnia (mniejsza ujemna) różnica bramek ze wszystkich zawodów,

d) większa liczba zdobytych bramek we wszystkich zawodach,

e) losowanie, którego zasady ustala Komisarz Ligi.

Po 17. serii największe szanse na awans do fazy play-off i grę o mistrzostwo Polski ma pięć zespołów: ORLEN Wisła Płock (51 punktów), Industria Kielce (48), Górnik Zabrze (34), KGHM Chrobry Głogów (33), Azoty Puławy (31). 

Kto do nich dołączy? Trzy „wolne” miejsca i co najmniej siedmiu chętnych. Szósty w tabeli zespół Energi MKS Kalisz (24 punkty) od jedenastego Piotrkowianina dzielą zaledwie cztery punkty. Każdy z dziewięciu meczów, które mają do rozegrania drużyny w sezonie zasadniczym, będzie miał duży ciężar gatunkowy, a każde potknięcie może być niezwykle kosztowne.

Ostatnia, 26. seria w sezonie zasadniczym została zaplanowana 30 marca, a już tydzień później – 6-7 kwietnia – rozpocznie się runda finałowa (faza play-off). Na początek ćwierćfinał (mecz i rewanż), w których:

– drużyna, która zajęła 1. miejsce zmierzy się z 8. drużyną po rundzie zasadniczej,

– drużyna, która zajęła 2. miejsce zmierzy się z 7. drużyną po rundzie zasadniczej,

– drużyna, która zajęła 3. miejsce zmierzy się z 6. drużyną po rundzie zasadniczej,

– drużyna, która zajęła 4. miejsce zmierzy się z 5. drużyną po rundzie zasadniczej.

Zwycięzcy par ćwierćfinałowych zagrają następnie w półfinałach (mecz i rewanż), a przegranym pozostanie rywalizacja o miejsca 5-8.  

Wreszcie zwycięzcy półfinałów spotkają się w finale, który wyłoni mistrza Polski (planowane terminy meczów: 18-19 maja, 25-26 maja, ewentualnie 29-30 maja). Z kolei pokonane zespoły będą rywalizowały o brązowy medal ORLEN Superligi.

Ważne: w rundzie finałowej gospodarzem pierwszego meczu będzie drużyna, która zajęła niższe miejsce w tabeli po sezonie zasadniczym. Rewanż w hali zespołu, który był w tabeli wyżej po 26. serii. Warto więc walczyć o jak najwyższe miejsce, aby w rundzie finałowej decydujące mecze móc rozgrywać na własnym boisku i przy wsparciu własnych kibiców.

ORLEN Superliga: nikt nie chce spaść

W rundzie finałowej może zagrać osiem zespołów. Pozostałe, które zajmą po 26. serii miejsca 9-14., zmierzą się w rundzie spadkowej (faza play-out). I tutaj bardzo ważny punkt regulaminu: drużyny zachowują punkty i bramki zdobyte oraz stracone w rundzie zasadniczej; są one wliczane do klasyfikacji końcowej. W rundzie spadkowej zespoły rozegrają po pięć spotkań.

1. seria:

14 – 9

10 – 12

11 – 13

2. seria:

13 – 9

10 – 11

12 – 14

3. seria:

9 – 12

10 – 13

11 – 14

4. seria:

9 – 11

14 – 10

12 – 13

5. seria

9 – 10

11 – 12

13 – 14

Po rozegraniu pięciu serii będzie już wszystko jasne. Drużyny, które będą wówczas w tabeli na miejscach 9-12., zachowają miejsce w ORLEN Superlidze. Zespół z 13. miejsca zmierzy się w barażach (mecz i rewanż) z zespołem, który zajmie 2. miejsce w rozgrywkach Ligi Centralnej. Zgodnie z regulaminem, gospodarzem pierwszego meczu barażowego będzie drużyna z Ligi Centralnej.

Natomiast ostatnia, 14. drużyna po rundzie finałowej straci prawo uczestnictwa w rozgrywkach ORLEN Superligi w sezonie 2024/2025.

ORLEN Superliga: kto zostanie mistrzem Polski?

Zacznijmy od rywalizacji o mistrzostwo Polski. Nie odbierając oczywiście szans innym drużynom, w finale powinny się spotkać ORLEN Wisła Płock i Industria Kielce. Każdy inny zestaw będzie można uznać za sensację. Po raz ostatni taka sytuacja miała miejsce w sezonie 2009/2010, gdy po tytuł sięgnęli piłkarze ręczni z Kielc, a wicemistrzem został zespół MMTS Kwidzyn.

Na razie, po rozegraniu 17. serii spotkań, liderem jest ORLEN Wisła Płock, która wygrała w grudniu w Kielcach i wyprzedza o trzy punkty Industrię Kielce. Obie drużyny w przerwie świąteczno-noworocznej i związanej z EHF Euro 2024, ogłosiły kilka ważnych wiadomości transferowych.

Dyrektor sportowy ORLEN Wisły, Adam Wiśniewski, miał w ostatnich tygodniach bardzo dużo pracy. Klub ogłosił między innymi transfery Petera Sisko, reprezentanta Słowenii oraz Zoltana Szity, reprezentanta Węgier, który po dwóch latach wraca do Płocka.

Wicemistrzowie Polski przedłużyli także umowy z wieloma kluczowymi zawodnikami – Michałem Daszkiem, Dawidem Dawydzikiem, Przemysławem Krajewskim, Tomasem Pirochem, Mirko Aliloviciem, Dymitrijem Żytnikowem, Marcelem Jastrzębskim, Mirsadem Terziciem i Gergo Fazekasem.

– Rozmowy nie były wcale łatwe, dlatego cieszę się ze szczęśliwego zakończenia – podkreślił Adam Wiśniewski. – Naszymi zawodnikami interesują się czołowe kluby w Europie i przedłużenie kontraktów nie było formalnością. Poza tym każdy z nowych kontraktów udało nam się ogłosić w nietypowy sposób, co wzbudziło uznanie między innymi w Bundeslidze. To świetny sposób na promocję naszego klubu.

W zimowy sen nie zapadła także Industria Kielce. Jeszcze przed świętami klub ogłosił transfer prawego rozgrywającego PSG i reprezentanta Węgier – Dominika Mathe (dołączy do drużyny w lipcu 2024). Za to już wiosną w barwach aktualnych mistrzów Polski powinni zadebiutować rozgrywający Hassan Kaddah (reprezentant Egiptu) oraz chorwacki bramkarz Sandro Mestrić. Obaj stracili pierwszą część sezonu z powodu kontuzji. 

Niestety, wciąż nie jest znany dokładny termin, kiedy do gry wróci Arkadiusz Moryto. Z powodu bólu barku nie wystąpił z reprezentacją Polski w EHF Euro 2024.

Poza tym Industria Kielce może się pochwalić medalistami zakończonych w niedzielę ME: Nicolas Tournat, Dylan Nahi oraz Benoit Kounkoud zdobyli złoto z reprezentacją Francji (zwycięstwo po dogrywce z Danią).  O podium ME walczył także Andreas Wolff, ale z reprezentacją Niemiec musiał uznać wyższość Szwecji w spotkaniu o brąz. 

ORLEN Superliga: kto powalczy o brązowy medal?

Przy założeniu, że ORLEN Wisła Płock i Industria Kielce nie potkną się po drodze i spotkają się w finale, bardzo ciekawie zapowiada się także rywalizacja o brązowy medal. Kandydatów jest co najmniej trzech: Górnik Zabrze, KGHM Chrobry Głogów oraz Azoty Puławy.  Wszystkie te kluby miały swoich przedstawicieli w mistrzostwach Europy. 

Głośno było o występie bramkarza Azotów Puławy, Gruzina Zuraba Tsintsadze, który w meczu z Bośnią i Hercegowiną popisał się kilkoma nieprawdopodobnymi interwencjami i miał duży udział w historycznej wygranej swojej reprezentacji w ME. 

Dużą niespodziankę sprawił także Boris Żivković (również Azoty Puławy), który z Austrią nie przegrał pięciu kolejnych meczów turnieju, chociaż rywalami były Chorwacja, Hiszpania, Węgry czy Niemcy. Kibice Azotów liczą, że obaj pokażą równie wysoką formę na boiskach ORLEN Superligi.

Górnik Zabrze, który wiosną będzie łączył rywalizację w ORLEN Superlidze z Ligą Europejską, w poprzednim tygodniu pochwalił się transferem Piotra Krępy z Energi MKS Kalisz. Po siedmiu sezonach doświadczony obrotowy zmienił otoczenie i będzie miał znów okazję do współpracy z trenerem Tomaszem Strząbałą. Ponadto Górnik przedłużył umowy z reprezentantami Ukrainy – skrzydłowy Dmytro Artemenko i kołowy Dima Ilchenko zostaną w Zabrzu jeszcze co najmniej do 2026 roku.

Zimą wzmocniły się również Azoty Puławy, do których dołączy były zawodnik Górnika Zabrze. Rozgrywający Łukasz Gogola występował ostatnio w klubach z Austrii, Słowacji i Francji. Był również powoływany do reprezentacji Polski. 

ORLEN Superliga: kto może sprawić niespodziankę?

Górnik Zabrze, KGHM Chrobry Głogów oraz Azoty Puławy są głównymi kandydatami do brązowego medalu, ale przecież nie można wykluczyć, że na podium znajdzie się inna drużyna. W rundzie finałowej trzeba zakładać każdy scenariusz i nikogo nie wolno skreślać. Przypomniał o tym Rafał Kuptel, trener Energi MKS Kalisz. To nie są tylko „puste” słowa, że w fazie play-off wszystko jest możliwe. Rafał Kuptel ma na to dowody.

W sezonie 2018/2019, gdy również była rozgrywana runda finałowa, Gwardia Opole – z Rafałem Kuptelem na ławce – zdobyła brązowy medal. Po sezonie zasadniczym zajmowała czwarte miejsce i najpierw w ćwierćfinale wyeliminowała Azoty Puławy, w półfinale sprawiła sensację wygrywając jedno ze spotkań z Industrią Kielce i kończąc znakomitą passę rywali (103 zwycięstwa z rzędu!) i wreszcie w meczu o brąz okazała się lepsza od MMTS Kwidzyn.

Drużyna z Opola, której trenerem jest obecnie Bartosz Jurecki, nie miałaby nic przeciwko, aby powtórzyć wynik z 2019 roku i ponownie świętować przez… pięć dni. To nie jest nierealne. Kibiców Corotop Gwardii powinna cieszyć forma Piotra Jędraszczyka, który podczas Euro 2024 był jasnym punktem reprezentacji. 

– Nie wiem, czy zostanę w Opolu do końca sezonu czy dłużej. Na pewno jednak chciałbym osiągnąć fajny wynik – przyznał środkowy rozgrywający, który do Opola został wypożyczony z Industrii Kielce.

Na awans do czołowej „8” i występ w rundzie finałowej liczą także w Kwidzynie. Dużo będzie jednak zależało od zdrowia zawodników. W grudniu doszło do tego, że z powodu trudnej sytuacji kadrowej, do rozgrywek ORLEN Superligi zgłosił się trener Bartłomiej Jaszka.

– Wypadło mi ze składu kilku zawodników i zrobiło się pusto na ławce – wyjaśnił szkoleniowiec MMTS-u, były reprezentant Polski i medalista MŚ 2009. – Stwierdziłem, że lepiej – na wszelki wypadek – zgłosić samego siebie. Wolałbym uniknąć gry, ale jako klub musieliśmy być gotowi na każdy scenariusz. Lepiej więc zgłosić zawodnika, nawet takiego, który ostatnio grał kilka lat temu, niż później płakać, że z powodu kolejnej kontuzji, zostało nam tylko trzech rozgrywających i nie ma kogo wystawić.