Obie drużyny mają swoje kłopoty. Wszystkie one skumulowały się u gdańszczan w rywalizacji z Gwardią. Wybrzeże dopiero co wróciło do treningów po odbytej kwarantannie, w trakcie której nad formą pracowali indywidualnie w swoich domach. Drużynowo zawodnicy spotkali się w całości dopiero na kilkanaście godzin przed samym spotkaniem i wpłynęło to znacząco na wydarzenia boiskowe.

– Staraliśmy się walczyć, ile nam sił starczyło – mówił po meczu Mateusz Jachlewski. – Ostatnie dwa tygodnie nie były dla nas udane, bo byliśmy na izolacji i nie trenowaliśmy prawie w ogóle razem, zespołowo, tylko mieliśmy swoje indywidualne plany. Gdzieś widać było w naszej grze brak zrozumienia, było za dużo błędów technicznych po naszej stronie, a jeśli chodzi o drużynę z Opola, to grają ze sobą znacznie dłużej, są zgrani i grają dobrze. Mają wielu dobrych zawodników i widać było większe zrozumienie między nimi.

Z kolei drużyna z Głogowa w obecnych rozgrywkach zaliczyła raptem 180 minut (z Kwidzynem, Gwardią i Zagłębiem), a ostatni mecz ligowy rozegrała 20 września. Od tamtego czasu drużyna czeka na powrót do regularnych występów. Taką okazję będą mieli w Gdańsku, jednak niczego nie można powiedzieć o formie najbliższego przeciwnika – ze składem włącznie. Trener Krzysztof Kisiel wie jednak doskonale, co należy poprawić przed sobotnim pojedynkiem, żeby w końcu zacząć wspinaczkę w „cieplejsze” rejony tabeli:

– Żeby z Głogowem zaistnieć i mieć realną szansę, przede wszystkim musimy poprawić naszą agresywność w obronie, częściej wykorzystywać swoją siłę fizyczną, nawet jeśli skończy się to faulem. Przemieszczanie się w obronie i antycypowanie jest kluczowe do powstrzymania atakujących, a co za tym idzie – drogą do lepszej gry defensywnej. Był taki fragment na początku drugiej połowy z Gwardią Opole, kiedy rywale rzucili raptem 3 bramki w 10 minut i widać było ogromną determinację w zespole. Niestety chwilę później powietrze z nas zeszło. Nie mieliśmy wystarczającej ilości jednostek treningowych w hali, zajęć zespołowych i wypadliśmy z meczowego rytmu. Brakowało również kilku podstawowych zawodników jak Mateusz Wróbel, Jacek Sulej czy Patryk Pieczonka.

Drużyna Torus Wybrzeża miała więcej czasu na powrót do pełnej dyspozycji przed nadchodzącym pojedynkiem, niż oponenci i to może działać na korzyść gospodarzy. Druga kwestia to gra we własnej hali, pomimo braku kibiców. Trzecia to powrót wszystkich szczypiornistów do treningów i możliwość skorzystania z pełnego zaplecza kadrowego przez gdańskiego szkoleniowca.

O tym, jak będzie w rzeczywistości, przekonamy się 7 listopada o godzinie 13:00. Transmisja na platformie EMOCJE.TV.