Wyraźnie skoncentrowany do meczu wyszedł Paweł Kazimeir, który przywitał się dwiema obronami, w tym trudnym do obrony rzutem Michała Jureckiego. Zabrzanie od początku grali aktywną obroną, z wysuniętym Krzyśkiem Łyżwą, pracującym w centralnej strefie boiska. A mimo jego wysiłkóœ w czwartej minucie wynik otworzyli goście, po trafieniu Piotra Jarosiewcza ze skrzydła. Kolejne dwa trafienia dołożył Łangowski i Dawydzik. Gospodarze nie potrafili sforsować obrony puławian. Mylili się przy prostych próbach. Dopiero w siódmej minucie pierwszą bramkę dla zabrzan zdobył Dawid Molski po podaniu Piotrka Rutkowskiego. To jednak wciąż było za mało. Trójkolorowym jakby piłka w ogóle nie pasował do dłoni. Wciąż gubili ją przy prostych podaniach i nazbyt czytelnych próbach rzutowych. Na drugą bramkę czekaliśmy aż do 11. minuty. Azoty jednak wciąż miały sporą zaliczkę, prowadząc 4:2. 

Kilkadziesiąt sekund później było 6:2 dla gości. Aż dziw bierze, że zabrzanie trzecią bramkę zdobyli dopiero… w 15. minucie. Goście jednak wciąż rozbudowywali przewagę i na pięć minut przed końcem prowadzili bezpiecznie 13:6. Coraz śmielsze próby Górników wciąż jednak nie znajdowały prób do bramki, w której fantastycznie spisywał się kadrowicz, Mateusz Zembrzycki. Zabrzanom nie wychodziły nawet rzuty karne… Pierwsza połowa zakończyłą się miażdżącą przrwagą puławian 16:7.

Druga połowa rozpoczęła się jeszcze gorzej. Na osiem trafień puławian, zabrzanie trafili tylko raz. Dość powiedzieć, że dziewiątą bramkę zabrzanie zdobyli w… 44. minucie. I to z rzutu karnego wykonanego przez Damiana Przytułę, wcześniej wywalczonego przez Łyżwę. Na dziesięć minut przed końcem meczu zabrzanie nieco się obudzili i zaczęli grać ostrzej w ofensywie. Przewaga rywali sięgająca 16 bramek jednak nie dawała żadnych nadziei. Okazję do występu otrzymał debiutant w barwach Górnika, młody bramkarz Dawid Szczelaszczyk. Prędko zanotował bardzo ładną interwencję. Jego koledzy jednak z przodu wciąż nie potrafili wykreować groźnej sytuacji, będą skutecznie eliminowanym przez obronę gości. Nieco zdołali się odkuć w ostatnich minutach, acz goście byli już nie jedną, a dwiema nogami w 1/8 finału Pucharu Polski. W końcówce zrobiło się gorąco. Wpierw Krzysztof Łyżwa przypadkowo spoliczkował Aliaksandra Bachkę, a po chwili w bolesnym starciu wykluczony czerwoną kartką został Michał Adamuszek, wcześniej uczestnicząc w drobnej zadymie na boisku. Goście mieli jeszcze okazję do rzutu karnego, przed którym stanął Łukasz Rogulski. Próbę wykorzystał, a Azoty-Puławy pokonały Górnika aż 31:18.

Górnik Zabrze – Azoty-Puławy 18:31 (7:16)

Górnik: Szczelaszczyk, Kazimier 1 – Molski 2, Mucha, Sladkowski 1, Łyżwa 2, Krawczyk 2, Gogola, Ivanytsia 1, Dudkowski, Kaczor 1, Bykowski, Adamuszek, Rutkowski 5, Przytuła 3. Trener: Marcin Lijewski

Kary: 4 minuty (Łyżwa, Adamuszek)

Czerwona kartka: Adamuszek (bezpośrednio)

Karne: 2/3

Azoty: Zembrzycki, Borucki – Akimenko 2, Zivkovic 4, Łangowski 3, Bachko, Przybylski 3, Jurecki 3, Rogulski 3, Dawydzik 4, Kowalczyk 1, Fedeńczak 3, Jarosiewicz 3, Konieczny 2. Trener: Robert Lis

Kary: 6 minut (Łangowski, Rogulski, Dawydzik)

Karne:  2/2